tag:blogger.com,1999:blog-77555553520307550212024-03-12T19:11:43.541-07:00W MrokuArayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.comBlogger10125tag:blogger.com,1999:blog-7755555352030755021.post-40637683312210398582016-08-02T10:50:00.004-07:002016-08-21T08:14:18.233-07:00Rozdział 9. Testament<div style="text-align: text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
"To zabawne, jak liche łzy</div>
<div style="text-align: center;">
ściskają grdykę</div>
<div style="text-align: center;">
niczym szaleńca kły"</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">-LemON, Cinematic</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
-<i>Lumos</i>- szepcze, a koniuszek mojej różdżki zapala się delikatnym jasnoniebieskim światłem. Bosymi stopami dotykam chłodnej posadzki. Z każdym krokiem przechodzi mnie dreszcz. Teraz żałuję, że wybiegłam z dormitorium bez butów. Niesamowite, że w emocjach zupełnie zapomniałam jak jest zimno. Opatulam się szczelniej w pośpiechu narzuconą na siebie szatą. Czuję ciężar prawdopodobnie jednego z moich większych błędów. Ma skórzaną oprawę.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Na początku idę powoli nasłuchując nauczycieli patrolujących korytarzy, jednak po chwili sobie odpuszczam i z wyciągniętą przed siebie różdżką biegnę ile tchu w płucach, ile sił w bosych stopach.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Wbiegam do biblioteki. Dopiero gdy czuję dywan pod stopami zaczynam zwalniać. Dostałam zadyszki, ledwo idę. Nie sądziłam, że potrafię tak szybko biegać. Dochodzę do drzwi na których mi tak bardzo zależy. Przykładam do nich różdżkę i szepcze zaklęcie, a niebieskawe światełko niknie i zostaje zastąpione dźwiękiem otwieranego zamka. Witaj Dziale Ksiąg Zakazanych.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Zapalam lampkę naftową na stoliku i siadam przy nim. Kładę przed sobą książkę z którą tu przyszłam. Znajduję na stoliku pióro i kałamarz. Zanurzam czubek w atramencie i powoli otwieram dziennik. Pozwalam by kropla ciemnego płynu skapnęła na puste stronice i po chwili wyparowała. Biorę głęboki wdech. Nic się nie zmieniło. Dziennik nadal połyka słowa. Albo po prostu jestem szalona.</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Kim jesteś?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nie jestem pewna czy to był dobry pomysł. Nie mam pewności czy chce wiedzieć kim jest ten wiecznie głodny atramentu potwór. Jednak jego nie obchodzi czego chce, a czego nie. Zadałam pytanie, więc otrzymam odpowiedź. Wstrzymuję oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nazywam się Tom Marvolo Riddle.</i><br />
<br />
<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Te słowa błyszczą mi przed oczami jeszcze na długo po tym jak wyparowują z kartki. Tom. Tom Marvolo Riddle. Mój mózg zawiesza się na tym jednym słowie. Tom.</div>
</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Podnoszę pióro nad kartkę, ale nie mam zielonego pojęcia co napisać. Kropla atramentu skapuje na papier i znika.</div>
</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Mogłabyś nie marnować atramentu?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Zatyka mnie. To jest tak bardzo w stylu Toma. Ale jak to wszystko jest możliwe? Jakim cudem?</div>
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nie jesteś prawdziwym Tomem. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ależ jestem. Dlaczego w to wątpisz, Jane?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Skąd znasz moje imię? Nie podałam ci go.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Zawsze cię rozpoznam, panno Carver. Zawsze.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: text-indent: 1cm;">
<div style="text-indent: 1cm;">
Równie dobrze mogłabym teraz zacząć pisać swój testament. Jestem w grobie. Powinnam jak najszybciej zamknąć dziennik, ale im dłużej piszę tym bardziej nie chce przestać. Jestem zbyt ciekawa. Ta ciekawość mnie zabije.</div>
</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Już mam odpisać, ale nagle słyszę szelest. Ktoś majstruje przy zamku. Zatrzaskuje dziennik i szybko gaszę lampkę. Chowam się za regałem z książkami. Po chwili drzwi się otwierają, a do środka ktoś wchodzi. Ma zapaloną różdżkę. Szuka czegoś na półkach. Nagle słyszę trzask, jęk i przekleństwo. Chwila... Ja znam ten głos. Słyszałam go nie raz. Tylko, że... Nie mogę go spersonalizować.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
W końcu tajemnicza osoba znajduje to czego szukała i siada przy stoliku. Delikatnie wychylam się zza regału. Nic nie widzę, póki ten ktoś nie zapala lampki. Miedziane włosy. Już wiem skąd znam ten głos. Głos szlamy. Alex Greaves.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Co on tu robi? Czego może szukać tu szlachetny Gryfon? Nie mogę się powstrzymać i wbijam wzrok w jego plecy. Widzę jak pochyla się nad księgą. Wczytuje się w nią. Jednak nie robi nic innego... Tylko czyta.<br />
<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Mijają godziny, a on nie wychodzi. W pewnym momencie powieki zaczynają mi ciążyć. Nie, nie, nie, nie mogę zasnąć. Nie mogę! Muszę być czujna dopóki on stąd nie wyjdzie. Muszę zaczekać, aż odejdzie. Nie mogę spać. Nie mogę...<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Jane!- wybudza mnie uderzenie w czoło. To Anisa mnie budzi. Zasnęłam nad talerzem ze śniadaniem. - Coś ty robiła w nocy, że teraz ledwo stoisz?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Powraca wspomnienie miedzianej czupryny pochylonej nad książką i czarnych słów Toma.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Nie mogłam spać- kłamię. Po raz kolejny okłamuję swoją przyjaciółkę, ale nic nie mogę na to poradzić. To konieczne. Nie mogę jej wyznać co robiłam i co widziałam. To jest moje śledztwo. </div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dłubie widelcem w jajkach, ale nie mam apetytu. </div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Wiem czego ci potrzeba, moja droga.- Anisa wyciąga małą fiolkę z kieszeni koszuli, odkorkowuje i wlewa jej zawartość do mojego napoju. Ognista Whisky.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Osz ty niegrzeczna- puszczam jej oczko i opróżniam zawartość kielicha. Czuję przyjemne palenie w przełyku i nagłe pobudzenie. Uśmiecham się i już chcę coś powiedzieć, kiedy nagle ktoś łapie mnie za ramię. </div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Siemka, wężyki. Jak tam dzionek?- To Alex. Mówi tym swoim wesołkowatym głosem. - Chodź, Jane, musimy pogadać.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Chcę odmówić, ale on zaczyna mnie z całej siły ciągnąć za ramię.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-P u ś ć mnie, przebrzydła szlamo- Cedzę przez zęby.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Dopiero kiedy sobie coś wyjaśnimy- Cała radość znika z jego tonu. Pozostaje sama agresja. </div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Wychodzimy z Wielkiej Sali. Wyrywam mu się, ale idę z nim. Jestem zbyt ciekawa o co mu chodzi. Nie stresuje się. Wiem, że jeśli dojdzie między nami do walki to nie ma ze mną szans. Żadnych.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Mijamy uczniów idących na śniadanie, niektórzy dziwnie się na nas patrzą. No tak, kto to widział, żeby czystokrwista Ślizgonka szła obok takiej wywłoki. Dochodzimy do nieużywanej komnaty, którą otwiera szybką alohomorą. Wchodzimy do środka, a ja nie mogę powstrzymać ataku kaszlu spowodowanego obłokami kurzu unoszącymi się w całym pomieszczeniu. </div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Patrzę Alexowi w oczy, na początku jest spokojny, a po chwili wybucha. Przypiera mnie do ściany, wbija mi łokieć w obojczyk boleśnie mnie unieruchamiając, a drugą rękę zaciska mi na gardle. </div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Co robiłaś w Dziale Ksiąg Zakazanych?! Znalazłem cię śpiącą przy regale! Mów co tam robiłaś!- z każdym słowem coraz mocniej zaciska dłoń odbierając mi dech. Staram się wyjąć swoją różdżkę z kieszeni, ale wtedy on uderza mnie w nią kolanem. Syczę z bólu. Patrzę mu w te jego ciemne oczy. Spluwam mu w twarz.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Nie powinno cię to obchodzić. - odpowiadam głosem pełnym nienawiści. Liczyłam, że mnie puści jednak on tego nie robi.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
-Co widziałaś?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
-Nic ci nie powiem.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Nagle jak gdyby nigdy nic mnie puszcza.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
-A może powiesz coś by odzyskać...- wkłada rękę do kieszeni szaty i wyjmuje...dziennik Toma. O nie, nie, nie. Musiał go zabrać kiedy spałam, a gdy się obudziłam byłam zbyt zaspana i nie zwróciłam uwagi na jego brak. Jak mogłam być tak głupia?- to.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
-Oddaj mi to teraz, Alex.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
-Och, nagle jestem Alex- zaczyna przerzucać dziennik z ręki do ręki.- Już nie "szlamo"?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
-Jeśli go nie oddasz pożałujesz.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
-Dlaczego tak zależy ci na tym? Jest pusty. Chyba , że czegoś nie zauważam, hmm?<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
-Powiem to ostatni raz: oddaj mi ten dziennik.<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Uśmiecha się do mnie kpiąco. Mam dość tej bezczelnej miny. Obolałą ręką wyciągam różdżkę i szepczę:<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
-<i>Crucio.</i><br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Alex upada na podłogę, nie krzyczy, jednak widzę w jego oczach ból. Nie spodziewał się tego. Wyjmuję mu dziennik z ręki, pochylam się i szepczę mu do ucha podziękowanie. Podchodzę do drzwi i dopiero wtedy cofam zaklęcie. Uśmiecham się do niego słodko i wychodzę.</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Arayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7755555352030755021.post-81653796401950515742016-07-24T15:34:00.002-07:002016-07-24T15:34:42.266-07:00Rozdział 8. Ślady w bieli<div style="text-align: center;">
"Lecz to nie strach jesteś mi winien (...), a podziw"</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">-Czerwony Smok</span></div>
<br />
<br />
<div style="text-indent: 1cm;">
Śnieg był teraz w każdym miejscu. Błonia były otulone białym puchem, który z każdym krokiem chrzęścił pod stopami. Płatki osadzały się na włosach migocząc w słabym świetle dnia. Chłodne powiewy wiatru wkradały się pod płaszcze gryząc w kości. Uczniowie zasłaniali twarze szalikami i nakładali czapki tak, że nie można było ich poznać. Lekcje zielarstwa na dworze wydawały się wtedy najgorszą karą.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Moje relacje z Tomem stały się bardzo dziwne. Nadal zachowywaliśmy się z pewną rezerwą, ale staraliśmy się wszystko naprowadzić na odpowiednie tory. Udawaliśmy, że nic się nie stało.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Dni mijały i mijały. Nic specjalnego się nie działo. Pobudka, lekcje, obiad, zadania domowe, zajęcia z legilimencji, sen i od nowa, od nowa, od nowa, od nowa...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Czas zacząć coś robić- głos Toma wyrywa mnie z zamyślenia. Obracam głowę w jego kierunku przerywając pisanie referatu z eliksirów.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Co masz na myśli?- pytam.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Śmierciożercy. Mam na myśli Śmierciożerców. To nie może być już tylko tytuł. Coś się musi za nim kryć, coś wielkiego, coś czym będziemy się wyróżniać i o czym ludzie będą myśleć gdy tylko usłyszą to słowo. Czas zacząć działać. Jutro będzie spotkanie o piątej na błoniach. Lestrange przekaże informacje reszcie. Mam nadzieję, że ta ciemna masa potrafi zrobić chociaż to.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Po tych słowach Tom jakby nic wstał i odszedł. Rzadko za nim nie szłam kiedy odchodził. Tom nie jest osobą za którą się biegnie. Jemu pozwala się pobyć samemu, zebrać myśli bo kiedy on odchodzi to znaczy, że nie ma już nic do powiedzenia. Zdarzały się momenty kiedy pójście za nim było najlepszym co mogłam zrobić, kiedy to zaczynał opowiadać mi o horyzoncie, ale są takie jak te kiedy mogę tylko patrzeć na znikającą mi z oczu czarną czuprynę.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Wygląda na to, że coś miało zacząć się dziać.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Jane...Jane, obudź się...- miękki głos wyrywa mnie ze snu. Widzę nad sobą ciemne oczy. Jest tak blisko, czuję jego zapach. Zapach pergaminów, lasu i wiatru. - Zaraz piąta, wstawaj- Widzę jego twarz, oczy, usta tak blisko. Czuję jak na usta wstępuje mi uśmiech. Delikatna mgiełka snu przysłania zdrowy rozsądek przez co myślę, że taki widok mógłby mnie budzić co rano. Widok Toma.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Jane albo wstajesz albo go całujesz bo już nie mogę na to patrzeć- to Anisa się z nas wyśmiewa. Jej słowa usuwają ze mnie resztki zmęczenia. Zsuwam nogi z łóżka i wstaję. Zaczynam się zastanawiać o co właściwie chodzi i dlaczego jestem na nogach o piątej, ale zanim zdążę uformować słowa to odpowiedź sama mi się nasuwa. Spotkanie Śmierciożerców na błoniach.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Mghrrrrr, czy to musi być na błoniach?- jęczę.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Aha- potakuje Tom, więc piorunuję go spojrzeniem pełnym nienawiści.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Jak zamarznę to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina, Panie Riddle.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Biorę to na klatę, Panno Carver.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Podchodzę do skrzyni by znaleźć swój szalik Slytherinu, zaczynam przekładać ubrania i wtedy moje palce dotykają czegoś o czym już dawno zapomniałam. Skóra. Skórzana okładka. Wytłoczone inicjały. Dziennik. ,,Pusty" dziennik. Przechodzi mnie dreszcz. W przypływie emocji chcę wyszarpać szybko szalik zakleszczony pod tomikiem, ale potem zaczynam myśleć racjonalnie. Jeśli bym to zrobiła książeczka mogłaby wypaść, albo stać się bardziej widoczna niż w tej chwili, a w pokoju znajduje się właściciel, który za pewne nie byłby zadowolony z faktu, że posiadam jego własność. Jakby nie patrzeć próbowaliśmy naprawić swoje naderwane zaufanie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
No właśnie. Zaufanie. Kiedy ja wykłócałam się o używanie na mnie legilimencji to zupełnie zapomniałam, że sama nie jestem bez winy. Chyba oboje nie jesteśmy zbyt dobrymi przyjaciółmi.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Odkładam rzeczy w skrzyni na miejsce udając, że nie znalazłam zguby.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Zgubiłam szalik. Teraz na pewno zamarznę. - kłamię. O dziwo, przychodzi mi to bez problemu. W tym momencie Tom ściąga z szyi swój szal i podaje mi go.- Na pewno?- pytam.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Tak, bierz. Jesteś mi potrzebna żywa, jak zamarzniesz to kicha.- mruga do mnie porozumiewawczo.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Anisa spogląda na nas jak na wariatów, a my wybuchamy śmiechem. Zaplatam jeszcze ciepły materiał wokół szyi, uderza mnie zapach Toma tak przyjemny, że zanurzam nos w szaliku i biorę głęboki oddech.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Pora wyjść na zewnątrz.
</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Zanurzamy się po kostki w puchu i brniemy w nim, aż nad jezioro. Tam czeka na nas już cała reszta grupy. Są przemarznięci i ewidentnie źli za tak wczesną porę, a w dodatku na dworze. Anisa idzie do reszty, chcę pójść za nią, ale wtedy czuję na ramieniu czyjąś dłoń, która delikatnie, ale stanowczo mnie zatrzymuje przy sobie. Nie muszę się odwracać by wiedzieć kto to. Po chwili zabiera rękę by klasnąć.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Dobrze, skoro jesteśmy tu wszyscy to mogę zaczynać. Jesteśmy tu by się czegoś nauczyć- przez tłum przeszedł jęk niezadowolenia- Spokojnie, spokojnie. Nie będziemy się uczyć takich niepotrzebnych bzdur jak wróżbiarstwo. Nauczę was czegoś co będzie wam, nam potrzebne. Czegoś co przyczyni się do naszej siły. Do naszej potęgi! Nie może być wśród nas słabych i tchórzliwych. Ci którzy nie będą w stanie sobie poradzić z n a u k ą będą musieli odejść. Nie będzie dla was miejsca jeśli nie podołacie. Za tytułem Śmierciożercy musi się coś kryć, coś wielkiego, a ten kto używa tego miana musi reprezentować tę wielkość. Ale spokojnie, to nie będzie nic trudnego. Nie stresujcie się.- uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic. Sięgnął ręką do torby, którą miał przewieszoną przez ramię i wyciągnął z niej... kociaka. Małą, puchatą kulkę. Rzucił zwierzę w śnieg i kontynuował przemowę.- Wiem, że wiecie czym są Zaklęcia Niewybaczalne. Jednak wiem też, że nie macie zielonego pojęcia jak ich używać. Przyszedł ten moment, drodzy Śmierciożercy. Wyciągnijcie różdżki i róbcie to co ja.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Tom odsunął się od kota, zamknął oczy i wziął głęboki oddech zupełnie jakby smakował tą chwilę i wyszeptał:</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
-Crucio</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Zwierzę zaczęło zwijać się z bólu, zapadać w śnieg i jęczeć jak oszalałe. Jednak trwało to tylko chwilę bo Tom schował różdżkę cofając zaklęcie.</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<br />
<br />
-Ponieważ nigdy tego nie robiliście zdaje sobie sprawę, że może wam na początku nie wychodzić. Musicie włożyć w ten urok całą swoją siłę, całą swoją złość i nienawiść. Pomyślcie, że to może was oczyścić ze wszystkich złych emocji. Pozbądźcie się ich, pozbądźcie się ich w tym zaklęciu. Jane, zaczniesz?- spogląda na mnie wymownie, a ja widzę w jego ciemnych oczach oczekiwanie, ale nie tylko. To coś jakby... nadzieja? Wiara?</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Nic nie odpowiadam tylko wyciągam różdżkę przed siebie i skupiam się na wszystkim co mnie denerwuję. Myślę o mojej kłótni z Tomem, o tym durnym dzienniku, o tej całej aferze ze ślubem mojej siostry, o Ślimaku i jego ciągłych pytaniach o rodziców, a nawet o referacie, z którego dostałam O. Pełnym wściekłości głosem wypowiadam formułę. Widzę jak kot zaczyna szaleć z bólu i przeraźliwie miauczeć jakby chciało tym krzykiem zniszczyć nam wszystkim słuch. Nie myślę nawet o tym czy żal mi tego zwierzęcia, daję się pochłonąć gniewowi. Zamykam oczy i wyciszam się. Krzyk kociaka uspokaja mnie. W końcu czuję jak Tom kładzie swoją dłoń na mojej dając mi do zrozumienia, że pora kończyć, więc cofam zaklęcie, ale jeszcze chwilę stoję z przymkniętymi powiekami. Biorę głęboki oddech wciągając zimne, grudniowe powietrze i zapach szala mojego przyjaciela. W tym momencie czuję, że wszystko może się ułożyć...</div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 1cm;">
Ćwiczenia trwały w najlepsze, ale ja już w nich nie uczestniczyłam. Tyle na dziś wystarczyło nie tylko mi, ale też temu zwierzakowi. Niektórzy mieli wstrzymania przed rzuceniem zaklęcia, inni robili to bez zastanowienia, ale nie było osoby, która by wymiękła. Wszyscy podołali pierwszej próbie. Jednak uroczy uśmiech Toma zapowiadał, że to było jedno z łatwiejszych zadań, a będzie już tylko trudniej. Wydaje mi się, że czekał, aż ktoś odpadnie, że chce nas sprawdzić. Nie mogę być tego pewna, ale jestem pewna tego, że ja wytrwam do końca.<br />
<br />
<br />
<br />
_________________<br />
<br />
Hej!<br />
Ile to minęło? 4 miesiące? Więcej? Możecie mnie teraz zabić, albo... możecie mi wybaczyć i czekać na kolejny rozdział ;)<br />
Wiem, że jest krótki, ale rozpoczynałam go chyba z 15 razy, a kiedy znalazłam ten odpowiedni nurt to odnalazłam też odpowiedni moment na zakończenie, chociaż trochę szybciej niż tego chciałam. Aczkolwiek myślę, że wyszło to na zdrowie wszystkim.<br />
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu żyje bo POWRÓCIŁAM! :)<br />
W następnych rozdziałach będą działy się ważne rzeczy- obstawiajcie o co może chodzić ;)</div>
Arayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7755555352030755021.post-20161823880545789502016-03-05T08:03:00.002-08:002016-03-05T08:03:56.526-08:00Rozdział 7. Zakazany Las<div style="text-align: center;">
Dedykuję ten rozdział wszystkim skłóconym.<br />
Wybaczajcie sobie, naprawiajcie błędy przeszłości.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
"Pomimo cieni, spalonych drzew</div>
<div style="text-align: center;">
I zimy, która mrozi krew [...]</div>
<div style="text-align: center;">
I jeszcze miejsca trochę mam</div>
<div style="text-align: center;">
Na wybuchy,słowa skruchy</div>
<div style="text-align: center;">
Na ten niepokoju stan</div>
<div style="text-align: center;">
I jeszcze znajdę więcej sił"</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">-Antek Smykiewicz, Pomimo burz</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Opuściłam powoli różdżkę. Do moich oczu zaczęły napływać łzy, ale zagryzłam wargi by je powstrzymać. Poczułam w ustach metaliczny smak krwi.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Jak...jak mogłeś Tom?- zapytałam ledwie słyszalnym szeptem.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Zaczęłam wolno iść przed siebie. Przez ułamek sekundy przeszła mnie myśl, że mogłabym mu zrobić krzywdę. Rzucić jakieś mocne zaklęcie. Jednak szybko usunęłam to wyobrażenie z głowy. To jest mój przyjaciel. Nie ważne co teraz zrobił. Nie ważne. Jest moim przyjacielem. Stanęłam przed nim. Kula światła nad nami właśnie dogasała. Spojrzałam w jego oczy. Zobaczyłam w nich pewność, ale też ból. Zrzucił z siebie maskę obojętności, a czynił to tak rzadko. Coś chwyciło mnie za serce. Jeszcze mocniej zagryzłam wargi i bez słowa go ominęłam i wyszłam. Usłyszałam tylko jak woła moje imię.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Spodziewałam się, że będzie za mną szedł, więc przyspieszyłam. Nie zwracałam uwagi na to, że nic nie widzę w ciemnościach, ani na to, że nauczyciele stoją wszędzie na straży, że grozi mi szlaban. To nie było ważne. Miałam szczęście- nie spotkałam, żadnego stróża. Wyszłam na błonia. Od razu zaczął mnie niemiłosiernie szczypać mróz. Nie dbałam o to. Księżyc przysłoniły chmury. Poczułam na dłoniach pierwsze płatki śniegu. Zaczęłam biec. Nie wiedziałam gdzie, byle przed siebie. Zorientowałam się gdzie pędzę dopiero gdy stanęłam na skraju Zakazanego Lasu. Zawahałam się. Nie chciałam tam wchodzić, ale po kłótni z Tomem czułam się słaba. <b>Ja nie byłam słaba.</b> Nie mogłam pozwolić by ktokolwiek tak myślał, nawet ja. Dlatego przekroczyłam tę granicę.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Im bardziej zapędzałam się w las tym spokojniejsza się czułam. Jakby cały smutek, żal, złość była wchłaniania przez drzewa i krzewy. Póki co nie spotkałam nic dziwnego, nic przerażającego. Czułam się wręcz bardzo dobrze. Jakbym pochłaniała z tego otoczenia siłę życiową. Szłam przed siebie, a im dalej byłam tym ciemniej i mroczniej się robiło. Trzymałam przed sobą zapaloną różdżkę, która jednak nie dawała zbyt dobrych efektów.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Nagle z pieńka przede mną zaczęło się coś wysuwać, jak gdyby macki. Zaczęły wić się w moją stronę. Myśl, myśl, myśl. Wnykopieńki, no tak. Tylko jak je powstrzymać? Mogłabym je chwycić i zacisnąć, ale nie mogłabym wtedy ich minąć. Ogień?</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Incendio- szepnęłam. Pieniek zaczął się podpalać, macki się cofnęły. Uśmiechnęłam się. Jednak nie długo się cieszyłam. Kątem oka zauważyłam jak ściółka niedaleko zaczyna zajmować się ogniem. Głupia, głupia, głupia. Czerwone macki zaczynają zachłannie pochłaniać roślinność naokoło. Całkowicie zdenerwowana rzuciłam zaklęcie aquamenti. Przez to wszystko poczułam się zagrożona. Zdałam sobie sprawę gdzie tak na prawdę jestem i co może mnie tu spotkać. Jednak... przecież jakiś czas temu Tom sam poszedł do Zakazanego Lasu w środku nocy i nic mu się nie stało, a nawet zdobył dla mnie Capitis Dolores.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Wkładam rękę do kieszeni ciemnej, szkolnej szaty i dotykam miękkich liści kwiatka. Tom... Mój dobry, uśmiechnięty, sprytny przyjaciel. Prefekt naczelny Slytherinu. Trochę oddalony, ale zawsze wspierający. Pojawia się w najgorszych momentach mojego życia by położyć mi rękę na ramieniu i wesprzeć. W każdej chwili czuję jego obecność obok mnie. Nigdy się nie kłóciliśmy. Mogliśmy polegać na sobie. Ramie w ramie od pierwszej klasy, od Ceremonii Przydziału. Jako jedyna miałam ten przywilej nazywania go jego prawdziwym imieniem. Przy tak wielu ludziach zakładał maskę obojętności, jednak przy mnie zawsze ją ściągał. A teraz okazuje się jak wiele z tego mogłam sobie wmówić. Co jeśli... co jeśli Tom nigdy nie był moim prawdziwym przyjacielem? Nie... nie to nie może być prawda. Nie mógł przez ten cały czas mnie okłamywać. NIE MÓGŁ.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam biec. Wydostałam się z lasu na sporą polanę na której rozpraszało się księżycowe światło. Upadłam na samym jej środku i schowałam twarz w dłonie. Poczułam na palcach łzy. Wytarłam je szybko rękawem szaty. Nie, nie będę płakać. Nie z takiego powodu. Jestem silną osobą. Ja nie płacze. Nigdy. Ostatnie co pamiętam to jak zatopiłam twarz w delikatnej puszku z pierwszego w tym roku śniegu, a gdzieś dalej roztoczyło się wycie wilka, może wilkołaka.</div>
<br />
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<i>Dzień. Słońce znajduje się wysoko na nieboskłonie. Jedyne co przychodzi mi na myśl to spokój. Całkowity spokój. Po chwili małą, białą, puchatą chmurkę przecina jakaś czarna plamka. Zbliża się coraz bardziej i bardziej i wtedy dostrzegam, że jest to ptak. Kruk. Długi dziób otwiera się by zaskrzeczeć jednak jego głos zastyga w niemym krzyku. Zwierzę nagle zaczyna szybować w dół z ogromną prędkością. Szamoce skrzydłami rozpaczliwie, ale to nic nie daje. Widzę jak ptak rozpłaszcza się o brunatną ziemię. Tyle że... tam gdzie powinno leżeć zmiażdżone ciałko znajduje się rozbite czerwone szkło.</i></div>
<i><br /></i>
<br />
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
I wtedy to się dzieje. Czuje na swoim ramieniu rękę.Na samym środku Zakazanego Lasu. Momentalnie się budzę i wyciągam różdżkę przed siebie odsuwając się jak najdalej. Szoruje po mokrej od śniegu ziemi i wtedy dostrzegam twarz osoby, która mnie zbudziła. Nie mogę w to uwierzyć.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-J... jak mnie tu znalazłeś?- odsuwam się coraz bardziej nie opuszczając różdżki. Celuję nią prosto w serce człowieka przede mną.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Jane...Proszę, uspokój się.- W dwóch krokach podchodzi do mnie, łapie za mój nadgarstek i powoli wyjmuje z niej broń kiedy ja się szarpie. Tomowi jednak udaje się ją zabrać i chowa za paskiem. Odsuwam się najszybciej jak umiem i wstaje na nogi by uciec. Jednak wstaje dużo za szybko i nogi się pode mną uginają, a ja padam na ziemię jak długa. Ostatecznie poddaje się, siadam na ziemi, podkulam nogi i szepce do Toma:</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Zostaw mnie...proszę...</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Jane...-klęka przede mną i patrzy na mnie. Zamykam oczy bo nie mogę znieść jego wzroku na sobie.- Spójrz na mnie, błagam. Czuję jak jego dłonie dotykają moich. Próbuję zabrać je, ale on tylko splata palce z moimi nie pozwalając mi uciec. Z mocno bijącym sercem powoli uchylam powieki.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Czego ode mnie chcesz?- odnajduję w sobie w końcu siłę i odpowiadam mocno. Właściwie nawet nie wiem co on tu robi. W samym środku Zakazanego Lasu. Skąd mógł wiedzieć, że właśnie tu będę? Dlaczego postanowił mnie szukać? Jednak nie zadaję tych pytań. Zakładam na twarz maskę obojętności idealnie odwzorowaną z tej, którą widziałam na jego twarzy gdy przebywał samotnie lub z innymi ludźmi niż ja.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Nie, nie, nie, nie. Jane, nie rób tak. To nie jesteś prawdziwa ty. Nie jesteś obojętna. Nigdy. Jesteś pełna emocji, pogodna, sprytna. Często denerwująca i naburmuszona, ale nigdy nie obojętna.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Nie mogę się powstrzymać i parskam śmiechem. Rozładowuje sytuacje. Z moich oczu zaczynają płynąć łzy, których tym razem nie powstrzymuje. Chciałabym wyglądać przy nim na silną, ale chyba nie ma osoby, która zna mnie lepiej niż on. A on doskonale wie, że nie jestem tak silna jaką staram się udawać.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Ja...Przepraszam.- Widzę jak jego usta rozciągają się w grymasie, który jak mi się wydaje miał być uśmiechem- Nie powinienem tego robić. Nie powinno mi to nawet przejść przez myśl. Nigdy.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-I sądzisz, że teraz powiesz parę słów i o wszystkim zapomnimy?- cedzę przez zaciśnięte zęby i wyszarpuje dłonie z jego uścisku, wstaję z ziemi.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Sądzisz, że fakt, iż przylazłeś tu za mną coś znaczy?! Że będę wdzięczna bo wielki rycerz Tom Marvolo Riddle przybył uratować swoją marną przyjaciółkę przed potworami?! Nie, nie będę wdzięczna!</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Chcę się obrócić i zostawić go właśnie tutaj na polanie w Zakazanym Lesie, klęczącego ze słowami przeprosin na ustach, jednak gdy próbuję ten każe mi się zatrzymać. Bardzo powoli się unosi i wyciąga zza paska dwie różdżki. Mam ochotę spytać go co robi, ale on wzrokiem nakazuje mi milczenie. Rzuca mi moją broń, a potem wszystko dzieje się w ułamku sekundy.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Obracam się i staje twarzą w twarz z ogromnym czarnym pająkiem, płomień zaklęcia Toma uderza potwora, ten rozjusza się tylko i okropnie syczy wbijając we mnie wszystkie osiem ślepi. Ręka zaczyna mi się trząść, Wzięłam głęboki oddech próbując się uspokoić i przyłożyłam różdżkę dokładnie pomiędzy oczy potwora.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Czy to nie jest zwierzątko Hagrida?- zapytałam. Zdziwiłam się jak mocny i nie zlękniony wydawał się mój głos. Zwyczajnie nie chciałam być słabeuszem.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Pająk wyglądał bardzo podobnie do tego, którego widziałam w piątej klasie. Tom zabrał mnie wtedy do Rebeusa, przygłupiego Gryfona. Wiedzieliśmy, że skrywał coś niebezpiecznego. Właśnie wtedy pierwszy raz ujrzałam tego potwora tylko, że był jakieś dwa razy mniejszy od tego. Wpadłam wtedy na pomysł by zrzucić winę za otwarcie Komnaty Tajemnic na Hagrida. Tak zrobiliśmy, a Gryfon musiał się pożegnać z Hogwartem. Pamiętam jak tego samego wieczoru siedzieliśmy przy kominku w Pokoju Wspólnym śmiejąc się i zapijając nasz sukces kremowym piwem.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Tak. Chyba tak.- odezwał się za mną Tom. Miał spokojny ton jednak dosłyszałam w nim nutkę zaniepokojenia. Chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dziwny, nieprzyjemny głos brzmiący jakby ktoś jeździł paznokciami po tablicy.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<i>-Znaliście Hagrida? -</i>dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to właśnie stojące przede mną monstrum się odezwało. Nie uwierzyłabym gdybym nie widziała tego na własne oczy.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Tak, był naszym przyjacielem.- zaczął Tom. P r z y j a c i e l e m? Prędzej skoczyłabym z Wieży Astronomicznej. Jednak domyśliłam się, że to jego plan. Szczerze mówiąc przeszło mi przez myśl, że chłopak zacznie się odsuwać jak najdalej, ale ten podszedł bliżej i położył mi rękę na ramieniu. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Ryzykowne. Bardzo ryzykowne.- Pomagaliśmy mu kiedy został niesłusznie oskarżony.<br />
Pająk zamrugał oczami co w ośmiokrotnym wydaniu wyglądało wręcz komicznie.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<i>-Mówił, że nikt mu nie pomagał. Z resztą nawet jeśli to robiliście to zbyt nie udolnie. Hagrid odszedł, a zależało mi tylko na nim. Jego przyjaciele są mi obojętni. Chętnie zobaczyłbym was na obiedzie na moim talerzu.</i></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
I w tym momencie plan diabli wzięli. Poczułam jak palce Toma zaciskają się na moim ramieniu, a ja bez namysłu rzuciłam zaklęcie <i>Petrificus Totalis</i>Szczerze, nie sądziłam, że to zadziała. Pewnie fakt, że trzymałam różdżkę na jego ciele nic by nie dał gdyby nie to, że Tom w tym samym momencie wypalił to samo zaklęcie. Jakby czytał mi w myślach. Czytał w myślach... Momentalnie cała złość na niego powróciła. Jak mogłam pozwolić sobie na zapomnienie tego co uczynił?!</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Chodź, musimy iść zanim czar przestanie działać.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Nigdzie z tobą nie idę- starałam się brzmieć odważnie.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Aha. Rozumiem. Wolisz tu zostać i poczekać, aż koleżka pajączek zacznie się ruszać i zwoła rodzinkę na obiad z marudnej Ślizgonki?<br />
Dobra, muszę mu przyznać rację, że mój plan nie był zbyt mądry. Tym bardziej, że monstrum zaczęło powoli poruszać jedną z kończyn. Nadal zła pobiegłam za Tomem. Było w nas tyle adrenaliny, że drogę przez Zakazany Las przebiegliśmy błyskawicznie. Gdy stanęliśmy na jego skraju mieliśmy spodnie mokre ode śniegu, sinawe dłonie, a słońce wzbijało się na niebo.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Nastał ten moment kiedy mogliśmy poczuć się bezpiecznie, więc nie wiedzieliśmy co zrobić. Staliśmy na przeciwko siebie po łydki w świeżym śniegu patrząc sobie w oczy i milcząc. Zagryzałam wargę ze zdenerwowania i starałam się ciskać błyskawice z oczu. I właśnie wtedy na skraju Zakazanego Lasu, skraju emocji i skraju pór roku Tom zrobił coś o co nigdy bym go nie posądziła. Coś czego nie robił nigdy. Przytulił mnie i szepnął wprost do mojego zziębłego ucha swoim ciepłym głosem:</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Przepraszam.</div>
<br />
_____<br />
Hej, hej!<br />
Niedługo wiosna, kto się cieszy? :)<br />
Nie wiem jak to będzie z następnym rozdziałem bo w marcu będę kręcić film i mogę nie mieć zbyt dużo czasu. Jednak postaram się w każdej wolnej chwili coś dopisać, byście nie musieli długo czekać :)Arayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7755555352030755021.post-63069668062065587102016-02-22T13:14:00.001-08:002016-02-22T13:14:07.466-08:00Rozdział 6. Król bezwzględnych cisz<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
"Duch i szary dym,</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
Król bezwzględnych cisz"</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
<span style="font-size: x-small;">-Lwia część, LemON</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
<span style="font-size: x-small;">~*~</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
Dziennik leży głęboko zagrzebany. Bywają chwile gdy zupełnie o nim zapominam. Jakby nigdy nie istniał, ale wtedy wszystko powraca ze zdwojoną siłą i wiem, że wystarczy pójść i wyjąć go spod wszystkich rzeczy w kufrze. Czasem prawie się załamuję i próbuję go wziąć w ręce. W takich momentach jak najszybciej wychodzę z dormitorium.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
Nie wiem dlaczego tak boję się tego pamiętnika. Może dlatego, że pierwszy raz spotkałam się z tak silną magią? Jakby między tymi kartkami ktoś był. Przecież ktoś musi odpowiadać. I niewątpliwie ma to związek z moim przyjacielem. Może to fakt, że ten <i>ktoś</i> rozpoznał mnie. Może to fakt, że znalazłam go w Dziale Ksiąg Zakazanych. Nie wiem. Nie mam pojęcia. Jedyne co w tej chwili wiem to, że lękam się tego dziennika.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
Nie, nie, nie, nie. Wróć. Ja się nie boję. Ja się nigdy nie boję. Ślizgoni się nie boją. Jestem twarda i odporna na strach, jak mur. Wysoki, mocny, silny mur. Po prostu... przejmuję się tą sprawą. Tak, przejmuję się. To jest dobre słowo.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
<i>-Uciekaj! Uciekaj, Jane! On jest tuż za tobą!- męski głos roztacza się po całym terenie. Przeraźliwy, silny, miękki i ... przestraszony. Skądś znam go, ale teraz nad tym nie myślę tylko biegnę. Otaczają mnie drzewa i ciemność. Ściskam w ręku różdżkę. Serce bije mi jak oszalałe. Nie myślę o niczym, słucham tylko tajemniczego głosu i uciekam. Nie wiem przed kim i ile to potrwa.</i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
<i>-Szybciej, Jane! </i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
<i>Zielony płomień przelatuje tuż przy moim uchu. Obracam się jak poparzona i rzucam Drętwotę w tamtym kierunku. Chyba chybiłam bo po chwili znów przez ciemność przelatuje snop zielonego światła. Tym razem trafia prosto we mnie. Upadam w tą ciemność.</i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
<i><br /></i> -Jane! Wstawaj! Ile można spać na litość boską!- Anisa szarpie mnie za ramię. Niechętnie otwieram oczy. W pokoju jak zwykle panuje półmrok. Moja przyjaciółka jest już ubrana i uczesana. Jak zwykle ma na sobie sfatygowaną koszulkę i stare, podziurawione spodnie. To nie jest kwestia braku pieniędzy czy chęci by się lepiej ubierać. Jej to po prostu najbardziej odpowiada.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
Wychodzę spod ciepłej kołdry i patrzę nieszczęśliwa na przyjaciółkę.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
-I co się tak szczerzysz?- mruczę. Nie znam drugiej takiej fanki quidditcha, a dziś jest sobota- mecz Slytherin kontra Ravenclaw. Ja nigdy nie cieszyłam się tym jak ona, chociaż tata od zawsze próbował zarazić mnie miłością do sportu. W końcu całkiem niedawno został kapitanem naszej reprezentacji. Jednak wiem jak wiele to dla niej znaczy, więc zawsze idę z nią na mecze. Była niesamowicie szczęśliwa gdy miałyśmy czternaście lat, a mój tata zorganizował nam bilety na Mistrzostwa Świata.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
-Lubię patrzeć na ciebie gdy wstajesz. Wyglądasz jakby smok cię wypluł.-Wybucha śmiechem, który tylko potęguję, gdy uderzam ją w ramię.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
W Wielkiej Sali jest głośno. Ruszają pierwsze zakłady o wyniki rozgrywki. Zauważam, że przyjmuje je nikt inny jak największy narcyz tej szkoły- Alex Greaves. Przechodzimy obok niego idąc do naszego stołu. Nachylam się do jego ucha i szepczę <i>"Co tam szlamo?". </i>Wyłapuję moment, w którym na jego twarzy maluje się grymas niezadowolenia, ale szybko znów się uśmiecha i kontynuuje namawianie jakieś Krukonki by dorzuciła do zakładu jeszcze galeona. I wtedy to słyszę. <b>Ten głos. </b>Miękki, ale silny. Wiecznie radosny głos. To jego głos słyszałam we śnie. To on kazał mi uciekać. Żołądek podchodzi mi do gardła i szybko odchodzę z obrzydzeniem. Jak mógł śnić mi się ktoś taki jak on? Próbuję jak najszybciej pozbyć się tego z mojej głowy. Siadam przy swoim stole i znów zaczynam czuć nasilające się ból w skroniach. Bez zastanowienia sięgam po płatek Capitis Dolores z kieszeni. Z wciąż malującym się na twarzy wstrętem zaczynam żuć roślinę.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
-Jane? Co jest?- słyszę głos Anisy jak przez mgłę.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
-Nic. Wszystko w porządku. Najlepszym porządku.- kłamię.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
-Nie uzależniłaś się czasem od tej rośliny?</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
-Wszystko dobrze, rozumiesz?!- zabrzmiało to bardziej podle niż zamierzałam. Na szczęście całą rozmowę kończy przylot sów. Embira siada przy mnie i pokazuje mi nóżkę z przywiązanym pergaminem. Odwiązuję go i poklepuję ją po głowie, a ta jakby przeczuwała, że będę chciała coś wysłać zostaje na miejscu. Odwijam list i od razu wiem, że jest od Luke'a. Momentalnie czuję się lepiej.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
<i>Jane,</i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
<i>Transylwania jest dosyć nudna. Znalazłem sobie pokój nad całkiem przyjemnym barem, jeśli wiesz co mam na myśli. Póki co nie odkryłem nic zaskakującego ani ciekawego. Mam wrażenie, że to miejsce zatrzymało się w czasie. Jakby nikt oprócz mieszkańców i mnie nie zdawał sobie sprawy, że istnieje Transylwania. Skąd wzięłaś Capitis Dolores? Z tego co wiem nie sprzedają jej na Pokątnej, jest bardzo rzadka. Czyżby Zakazany Las? Chodziłaś tam po nocy? Moja krew. </i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
<i>Jeśli chodzi o Trelawney... Ona jest dziwna, często plecie od rzeczy, ale to się wydaje podejrzane. Czas pokaże. </i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
<i>Tak, tak ślub Eleny. "Och, moja kochana Elenko to będzie najpiękniejszy dzień w naszym życiu. W końcu bierzesz ślub! Nie to co ten nędzny podróżnik twój brat. Od początku wiedziałam, że do niczego nie dojdzie!" Jak się domyślasz nie śpieszno mi do domu. Co ty na taki układ: Nie wracamy na święta, a ja teleportuję się do Hogsmeade i się spotkamy? Też za tobą tęsknię, młoda.</i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
<i>Twój najwspanialszy, najcudowniejszy brat,</i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
<i>Luke</i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center; text-indent: 37.7953px;">
<i><br /></i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
Śmieję się czytając list. W niektórych miejscach nie mogę go rozczytać przez piękne pismo Luke'a. Chcę mu coś odpisać, ale Anisa mnie pospiesza, ponieważ zaraz zacznie się mecz. Odwracam więc pergamin i gryzmolę na szybko <i>"Jasne".</i> Przywiązuje list do nóżki Embiry i patrzę jak odlatuję. </div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
-No proszę, to chyba pierwszy słoneczny dzień od początku roku!- mówię, gdy wychodzimy na błonia. Słońce jest dziś wysoko na niebie i wieje tylko delikatny wiatr. Zadowolone idziemy na stadion. Pierwszy raz tego dnia spotykam Toma. O dziwo, siedzi na trybunach. Nie spodziewałabym się go w takim miejscu. Quidditch nigdy go nie ciekawił. Przysiadamy się obok niego, ale Anisa zdaje się nie widzieć w tym nic dziwnego. Zauważam, że faktycznie się spóźniłyśmy. Zawodnicy stoją już na boisku, widzę jak kapitanowie - sporej postawy, siódmoklasista Legg z naszego domu i drobna Krukonka w moim wieku- i mam wrażenie, że Ślizgon próbuję złamać rękę tej dziewczynie. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 37.7953px;">
<div style="line-height: 18.4px;">
-I wznieśli się w powietrze! Kafel jest w rękach Slytherinu! Legg leci w kierunku obręczy Krukonów! Dlaczego nikt nie próbuje go powstrzymać? Och, Tessa jest za nim. Jest taka mała, że ledwo ją widać. -Cały Dom Węża parska śmiechem i mogę przysiąc, że Krukonka jest czerwona jak burak- Legg jest blisko! PUNKTY DLA SLYTHERINU!</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
Anisa przy mnie wybucha niepohamowanym atakiem radości, a ja i Tom zaczynamy się śmiać, gdy widzimy ją w takim stanie. Oczy jej się świecą, zaciska kurczowo kciuki, przegryza wargi i zacięcie patrzy jak ścigający prują na swoich miotłach. Zawsze zastanawiałam się dlaczego nie chce spróbować swoich sił w tym sporcie. Muszę ją do tego zachęcić.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
-NA GACIE MERLINA! Legg oberwał tłuczkiem prosto w głowę od Jamesa! Czy to czasem nie jest złamanie zasad?! Jasne, jasne James, wszyscy ci wierzymy, że zrobiłeś to przypadkowo, mhm. Kafel w rękach Krukonów, są blisko, ale czy to...tak to Peter! Przechwycił kafla i już jest blisko! PUNKTY DLA SLYTHERINU! DWADZIEŚCIA DO ZERA! Krukoni nie mają szans! Przepraszam, panie profesorze, będę obiektywny.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
Parskam śmiechem. Może i było to subiektywne, ale całkowicie prawdziwe. Zmiażdżymy ich.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
-TRZYDZIEŚCI DO ZERA! Ale cóż to?! Tessa ma kafla! Czy ktoś ze Slytherinu w ogóle to widzi?! Rzuca i ... Punkty dla Ravenclawu... Ała, to musiało boleć, Tessa oberwała tłuczkiem. No cóż, zdarza się. Chwila... Czyżbym zobaczył, że Harrison się rozgląda? Czyżby ktoś wypatrzył Znicza? HA! Peter zdobywa kolejne punkty dla Slytherinu! Legg przejmuje kafla i ...PIĘĆDZIESIĄT DO DZIESIĘCIU dla Ślizgonów. SZEŚĆDZIESIĄT! Czyżby ktoś się wściekł?</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
Zawodnicy z naszego Domu nawet nie pozwalają przejąć Krukonom piłki. Raz za razem podają ją sobie i celnie strzelają. A tłuczki ani na chwilę nie opuszczają naszych przeciwników. Ich pałkarze nie nadążają. W pewnym momencie Sarah prawie spadła z miotły, ale nikt się tym nie przejął. Anisa obok mnie ściska kciuki tak mocno, że aż zbielały jej knykcie. Szturcham ją by zwróciła na to uwagę, a ona tylko macha krótko głową i rozkłada dłonie. Gdy wynik wynosi sto dwadzieścia do dziesięciu zauważam złoty błysk i widzę jak Harrison, nasz szukający, mknie w jego kierunku. Jego przeciwnik za późno zdał sobie z tego sprawę. Jest na przegranej pozycji. Chwilę później widzę jak Harrison zaciska palce na Zniczu, a my wygrywamy mecz. Anisa staje i krzyczy tak głośno, że jestem pewna, iż całe Hogsmeade ją słyszało. Znów wybuchamy z Tomem śmiechem i ciągniemy ją by zejść z trybun.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
-Ten mecz był świetny! Rozgnietliśmy ich! Nie ma nam równych!- zachwycała się jeszcze w drodze do zamku.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
-Nie chcesz dostać się do drużyny? Byłabyś świetna- podrzucam pomysł.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
-Racja. Nadawałabyś się.- wtóruje mi Tom.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
-Czy ja wiem...Nigdy nie myślałam o grze w quidditcha na poważnie. Z resztą teraz nie ma wolnego miejsca. Niby Legg za rok odchodzi, ale sama nie wiem. W siódmej klasie będzie dużo nauki do OWUTEMów i...</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
Przerwałam jej donośnym śmiechem.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
-I twierdzisz, że będziesz się cały czas uczyć? Ty? - mówię przez śmiech. Pamiętam jak na czwartym roku zarzekała się, że całą piątą klasę będzie się uczyć do SUMów. Potem twierdziła, że zapomniała, iż tego roku już są testy.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
-No dobra, dobra. Jak tylko zwolni się miejsce, zgłoszę się. Obiecuję.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
-Ha!- krzyknęliśmy z Tomem jednocześnie i przybiliśmy sobie piątki.</div>
<div style="line-height: 18.4px;">
<br /></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center;">
~*~</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="line-height: 18.4px;">
<i>Las. Ciemność. Jedyne źródło światła to księżyc w pełni. Słychać w oddali wycie wilków albo wilkołaków. Kto wie. Nagle mrok przecina strumień zielonego światła. Zaklęcie. Mordercze zaklęcie. Cofam się przerażona i nagle czuję jak ktoś łapie mnie za rękę. Chcę obrócić głowę w kierunku ej osoby ale nie mogę. Wyciągam różdżkę przed siebie, ale nie jestem w stanie rzucić żadnego uroku. </i></div>
<div style="line-height: 18.4px;">
<i>-Myślałaś, że przede mną uciekniesz?- Z cienia wychodzi ledwo widoczna postać. Ma zniekształcony głos, którego nie potrafię rozpoznać. </i></div>
<div style="line-height: 18.4px;">
<i>-J...ja...ja nie...- zaczęłam się jąkać. Byłam przerażona.</i></div>
<div style="line-height: 18.4px;">
<i>Czarodziej do mnie podchodzi i przykłada mi swoją różdżkę do gardła niczym nóż. Nie jestem w stanie dostrzec jego twarzy. Czuję jak uścisk na mojej ręce staje się mocniejszy.</i></div>
<div style="line-height: 18.4px;">
<i>-Nie rób tego. Weź mnie, nie ją.- odzywa się osoba obok mnie. Poznaje ten głos. To Alex. Zmuszam się do obrócenia głowy i faktycznie widzę obok siebie burzę miodowych włosów. Chcę z obrzydzeniem cofnąć rękę, ale trzyma mnie zbyt mocno. </i></div>
<div style="line-height: 18.4px;">
<i>-Nie.- protestuje. Nie chcę by szlama cokolwiek dla mnie robiła. Jednak osoba przede mną zrozumiała inaczej moje intencje.</i></div>
<div style="line-height: 18.4px;">
<i>-Och, to urocze. Każde z was chce się poświęcić dla drugiego. Bleh, miłość. Skoro tak...zginiecie oboje.</i></div>
<i><span style="line-height: 18.4px;">Nie rozumiałam o czym mówi. Jaka miłość? To musiało być chore nieporozumienie. Jednak zanim </span><span style="line-height: 18.4px;">zdążyłam</span><span style="line-height: 18.4px;"> otworzyć usta oślepił mnie blask zielonego światła.</span></i><br />
<br />
<div style="text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">-Jane! Hej, Jane!- obudził mnie z drzemki głos Toma. Leżałam na kanapie w Pokoju Wspólnym. Przetarłam oczy. Czułam jak nadal wali mi serce. Ten sen... nie był normalny- Chodź, jest już późno.</span></div>
<div style="text-align: start; text-indent: 1cm;">
Nie do końca wiedziałam o czym mówi, jednak po chwili przypomniałam sobie o naszej rozmowie nad jeziorem. Niechętnie zwlekłam się z łóżka. Nauka była teraz ostatnią rzeczą na którą miałam ochotę, ale pokusa czarnej magii była wielka. Poszłam za Tomem. Zaprowadził mnie na czwarte piętro. Minęliśmy bibliotekę i weszliśmy do jakieś opuszczonej komnaty. Uniosłam różdżkę i rzuciłam zaklęcie Lumos Maxima. Wielka kula światła rozjaśniła pomieszczenie. W kątach stały zakurzone ławki i krzesła. Szafa pod ścianą chwiała się na nóżkach. Byłam pewna, że znajduje się w niej bogin. Wielkie okiennice był zasunięte czarną kotarą. Po prawej stronie stało ogromne lustro na którego ramie był wyryty napis "Ain Eingarp Acreso Gewtela Z Rawtąwt Ein Maj Ibdo". Nie wiedziałam co to znaczy, ale napawało mnie to pewnym niepokojem. Po lewej było pełno regałów z książkami. Moją uwagę odwrócił nagle Tom łapiąc mnie za ramię i przykładając mi swoją różdżkę do gardła.<br />
<div style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
-C...co ty robisz?- zaczęłam się jąkać.</div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="text-indent: 1cm;">Jego ręka zaczęła powoli zjeżdżać z mojego ramienia ku dłoni. Dotknął jej i pociągnął tak, że obróciłam się twarzą do niego. Zabrał różdżkę spod mojej szyi. W panującym tu półmroku widziałam jego ciemne oczy wwiercające się we mnie. Odepchnął mnie silnie, przez co odległość między nami się powiększyła. Podniósł rękę i wycelował we mnie</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">-Teraz...Zobaczysz czego będę cię uczył. </span><span style="text-indent: 1cm;"></span><i style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">Legilimens!</i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">Nagle poczułam obezwładniający ból. Jakby ktoś przecinał mi mózg na pół. Jak przez mgłę zaczęłam widzieć wspomnienia z mojego życia. Kłótnia z rodzicami i moja zarozumiała siostra stojąca obok, i przyglądająca się wszystkiemu, zdawanie SUMów, spotkanie pod Trzema Miotłami w Lukiem. Tak szybko jak wszystko się zaczęło tak szybko się skończyło.</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">-Dobrze.- odezwał się mój przyjaciel- Teraz twoja kolej. Znasz zaklęcie.</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">Tak naprawdę nie chciałam tego robić. Nie chciała mu zadawać takiego samego cierpienia. Jednak jego ponaglająca mina mówiła, że mam się nie przejmować.</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">-</span><i style="line-height: 18.4px; text-indent: 0px;">Legilimens!</i></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">Tylko, że nic się nie stało. Poczułam jakbym uderzyła głową w mur. Zostałam całkowicie zablokowana.</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">-No dalej. To nie takie trudne.- ponaglał mnie przyjaciel.</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">Spróbowałam, więc jeszcze raz i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze. Za każdym razem na mojej drodze wyrastała ściana, która nie miała najmniejszego zamiaru pęknąć. Zaczęłam odnosić wrażenie jakby tylko się na mnie patrzyła i śmiała z moich nieudolnych poczynań.</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">Mijały godziny. Czasami zaklęcie światła słabło i trzeba było rzucać je znów. Odsłonienie kotar i tak nic by teraz nie dało. Czułam, że jest dużo po ciszy nocnej. Z resztą zapewniało nam to pewną prywatność, choć i tak nikt nie mógł zajrzeć przez okna.Widziałam jak z każdą chwilą Tom robił się coraz bardziej zdenerwowany. Natomiast ja z każdym momentem robiłam się coraz słabsza i bardziej zmęczona. Marzyłam tylko o tym by teraz pójść spać, nieważne gdzie, nawet tutaj na ziemi. Miałam już dość.</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">-Och, błagam, Jane. Nie udawaj głupiej. Jesteś w stanie to zrobić.</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">-Nie, Tom. To...Może jestem za słaba. Skończmy na dziś, dobrze?</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">-Chcesz kończyć?! Teraz?! Ani razu nie udało ci się wkraść do mojego umysłu! ANI RAZU! Będziemy tu stać dopóki nie zaczniesz traktować tego na poważnie!</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">-Traktuje to poważnie! Po prostu jestem już zmęczona!- Zaczęłam krzyczeć. Jak mógł ode mnie wymagać, że uda mi się od razu?</span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">-Zachowujesz się jak dziecko! Nie starasz się! A może mam ci tu przyprowadzić tą nędzną szlamę, Alexa, o którym tyle śnisz, co?! </span></div>
<div style="line-height: 18.4px; text-indent: 37.7953px;">
<span style="line-height: 18.4px; text-indent: 1cm;">Poczułam nagłe ukucie w sercu. To niemożliwe. Nie mógł tego wiedzieć. Po prostu nie mógł. Chyba, że...Chyba, że już wcześniej używał na mnie legilimencji.</span></div>
</div>
</div>
<span style="line-height: 18.4px;">______________</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;"><br /></span><span style="line-height: 18.4px;">Hej!</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">Przepraszam za tak długą przerwę, nie wiem co we mnie wstąpiło. Mam nadzieję, że wam się podoba, dajcie znać w komentarzach :)</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;"><br /></span><span style="line-height: 18.4px;">PS: Założyłam aska! Klikajcie <a href="https://ask.fm/ArayaaVeaVernice">tutaj</a> :)</span></div>
</div>
Arayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7755555352030755021.post-54774928590910108682016-01-10T14:04:00.000-08:002016-01-10T14:06:05.032-08:00Rozdział 5. Szaleństwo?<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Szaleństwo
to niemożność przekazania swoich myśli.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">Trochę
tak jakbyś znalazła się w obcym kraju-</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">widzisz
wszystko, pojmujesz, co się wokół ciebie dzieje,</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">ale
nie potrafisz się porozumieć i uzyskać znikąd pomocy,</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">bo
nie mówisz językiem tubylców.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit; font-size: x-small;">-Paulo
Coelho</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">~*~</span></div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;">Pierwsza
myśl była zwyczajna, bezbronna. "Musi mieć dziennik i po
prostu go zgubił". Postanowiłam mu go oddać. To jego
własność, nie moja. A fakt, że znalazłam go w Dziale Ksiąg
Zakazanych... Przecież interesuje się czarną magią! To nic
nadzwyczajnego. Odwiedzał to miejsce miliony razy. Jednak gdy tak
przyglądałam się delikatnej, skórzanej okładce i wypukłym,
czarnym literom coś we mnie drgnęło. Jakby budził się we mnie
potwór. To samo uczucie mnie tu przywołało. To uczucie rzuciło mi
w ręce ten notatnik. Zapragnęłam otworzyć go. Ale przecież nie
mogę! To by było nieludzkie, to naruszenie jego prywatności. Tyle,
że coś we mnie krzyczało bym go otworzyła. I chociaż wiedziałam,
że nie powinnam to zrobiłam to.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;">Strony
były puste. Wszystkie. Ani jednego zapisku, ani słowa. Jakby dostał
go w prezencie i nigdy nie użył. Poczułam ulgę. Skoro nic nie
zapisał, to właściwie nie naruszyłam jego prywatności, prawda?
Zaczęłam wertować dziennik, ale żadne słowo się nie
pojawiało. Zamknęłam go i odłożyłam na stolik. Z wciąż
bijącym szybko z przejęcia sercem zaczęłam porządkować
wszystkie książki, które porozrzucałam. Nie mogłam przestać o
tym myśleć, ale... przecież to normalne, że ma dziennik, prawda?
Tylko czemu nie zapisany? Dlaczego zostawił go w kącie Działu
Ksiąg Zakazanych? Niby ukryty, ale jednak na widoku. Jakby Tom
chciał by ktoś go znalazł. Sięgam do kieszeni po płatek Capitis
Dolores. Od tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa. Nienawidzę
tych migren. Zanim włożyłam różowy płatek zaczęłam mu się
przyglądać. Dostałam go od Toma. Imię mojego przyjaciela huczało
mi w głowie jak najgorsze przekleństwo. Pod wpływem emocji
sięgnęłam po pióro z torby i otworzyłam dziennik na pierwszej
lepszej stronie. Napisałam szybko:</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;"><i>Jestem
Jane Carver.</i></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;">Czarny
atrament zniknął z kartki tak szybko jak się pojawił. Serce
podskoczyło mi w klatce piersiowej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;"><i>Jane?
Jane Carver?</i></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;">Litery
były pochyłe, jakby pisane pośpiesznie. Poznałam pismo mojego
przyjaciela. Chciałam pisać dalej, dowiedzieć się więcej, ale
fakt, że dziennik mnie poznaje był...och, przerażający. Zamknęłam
go i razem z piórem wrzuciłam do torby. Podnosząc ją zwaliłam
kilka książek, ale nie przejęłam się tym. Wyszłam w pośpiechu
ignorując zaskoczone spojrzenie bibliotekarki. Domyśliłam się, że
musiałam wyglądać jak inferius, Zaczęłam zbiegać po schodach w
kierunku lochów. Wpadłam do Pokoju Wspólnego i nie zważając na
zdziwione spojrzenia innych pognałam do dormitorium. Rzuciłam się
na swoje łóżko. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Jane?
Co się stało?- Dopiero teraz zauważyłam, że naprzeciwko mnie
siedzi Anisa. Spojrzałam na nią. Jak zwykle miała całkowicie,
nieogarniętą fryzurę. Zaplotła sobie warkocz, ale wszędzie
wychodziły blond kosmyki. Miała na sobie szatę Slytherinu połataną
i pozszywaną w niektórych miejscach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Nic.
Nic takiego. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Aha.
A teraz zastanówmy się czy jesteś na tyle naiwna czy na tyle
głupia, że myślisz, że ci uwierzę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;">Przewracam
oczami. Z jakiegoś dziwnego powodu nie chce z nią rozmawiać o tym.
Czuję się z tym źle. Anisa nie ma przede mną sekretów. Jednak
postanawiam zachować sprawę dziennika dla siebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Daj
spokój.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 0.98cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Masz
na palcach atrament.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">Faktycznie.
Czy ona zawsze musi wszystko tak drążyć i szukać poszlak
wszędzie? Schowałam szybko rękę do kieszeni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Pisałam
wypracowanie na transmutację.- kłamię. To zadziwiające jak łatwo
przychodzi mi kłamać. Patrzę w duże, jasne oczy mojej
przyjaciółki i nie mówię prawdy. Zwyczajnie, gładko.
Najnormalniej w świecie. Nie czuję się z tym źle. Nie odpowiada
mi to, ale ta umiejętność... może się przydać. To podłe, ale
taka jest prawda.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Mhm.
- Widzę w jej oczach iskierki, które są jasnym przekazem: "Jeszcze
się dowiem o co chodzi". Jednak Anisa przybiera miły uśmiech
i szybko zmienia temat- Tom miał do ciebie sprawę. Chyba coś
pilnego. Jest teraz na błoniach. A i w sobotę jest mecz quidditcha
Slytherin kontra Ravenclaw, pójdziemy?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Tak,
jasne. To ja... pójdę go poszukać. - Wstałam i już chciałam
zdjąć torbę z ramienia i zostawić przy łóżku, kiedy naszła
mnie myśl, że nie będzie to zbyt rozsądne. Ufam Anisie, ale
przecież... ona też mi ufa, a ja nie mam problemów z okłamywaniem
jej. Biorę więc torbę ze sobą i wychodzę z dormitorium.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">Na
błoniach wiatr wkrada mi się we włosy i szczypie w policzki.
Prawie wszystkie liście już spadły, a ziemia jest mokra od
częstego deszczu. Zaczynam żałować, że nie ubrałam szala. Idę
po miękkiej trawie i chociaż nikt mi nie powiedział gdzie jest Tom
to dobrze wiem gdzie go szukać. Kieruję się nad jezioro. Też
uwielbiam tam siedzieć. Kiedyś spytałam się go dlaczego akurat to
miejsce, a on odpowiedział, że jest tu najmniej ludzi. Jednak oboje
wiedzieliśmy, że to nieprawda. To miejsce po prostu miało w
sobie <i>coś</i>.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">Dostrzegam
go dosyć szybko. Czarne włosy sterczą mu na wszystkie strony,
niespokojne. Ma na sobie szaty Slytherinu. Zauważam, że są
rozdarte na plecach. Siedzi zaraz przy brzegu. Zaczyna dokuczać mi
ból głowy. Znowu. Sięgam po różowy płatek i podchodzę do
przyjaciela. Siadam obok i patrzę tam gdzie on. Przed siebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Horyzont.-
szepce.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Horyzont.-
odpowiadam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">To
takie trochę nasze hasło. Horyzont oznacza coś co chcemy osiągnąć,
coś dalekiego, ale możliwego do zdobycia, oznacza przyszłość i
marzenia, plany i cele. Horyzont jest czymś nieskończonym i
pięknym. Już dawno temu, gdy Tom opowiadał mi o Śmierciożercach,
o czarnej magii, doszliśmy do wniosku, że to jego horyzont. Nasz
horyzont. Mój i jego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">Kładę
rękę na wilgotnym piasku niedaleko jego dłoni. Nagle chce by mnie
dotknął. Chcę poczuć ciepło jego dłoni. Chcę tego. Coś jakby
gryzie moje wnętrzności. Jak gdyby jakiś potwór się ze mnie
wyrywał. To jakieś chore uczucie, więc szybko odsuwam rękę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Wiesz...-
zaczyna, nadal szepcąc- Jest szósty rok. Zanim...-jąka się- zanim
się obejrzymy będzie siódmy. Potem OWUTEMY. Ko...koniec Hogwartu.
Wtedy będzie czas- bierze głęboki oddech- by dosięgnąć
horyzontu. Potrzebuję cię. Tylko tobie ufam i wiem, że będziesz
perłą wśród Śmierciożerców. - Patrzę na niego zdziwiona tym
wyznaniem, ale on to ignoruje- Bym mógł wcielić plany w życie,
będziesz musiała się dużo nauczyć. Rzeczy, których nie uczą w
Hogwarcie. To nie będzie łatwe. Chcę, cię nauczyć legilimencji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">Legilimencja.
Kojarzę tą nazwę. Nie z lekcji. Nie mam pojęcia kiedy ją
usłyszałam, ale jednego jestem pewna. Jest to dziedzina czarnej
magii.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Czasem... czasem będzie trzeba zdobyć bardzo ważne informacje. Od
ludzi nie będących po naszej stronie. Wykraść je z ich umysłów.
Będziesz mogła to robić dzięki umiejętności legilimencji. Chcę
cię uczyć. Muszę cię uczyć. Trzy razy w tygodniu. W Pokoju
Życzeń na siódmym piętrze naprzeciwko gobelinu Barnabasza Bzika.
Spotkajmy się tam w sobotę po meczu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">Już
chcę coś odpowiedzieć, zapytać na czym to będzie polegać, skąd
ten pośpiech, dlaczego akurat ja, czy jest jeszcze ktoś, a przede
wszystkim zapytać o dziennik. Ale Tom wstaje, otrzepuje spodnie z
piasku, dotyka mojego ramienia i odchodzi. Kieruje się do zamku, a
ja pomimo dotkliwego chłodu pozostaje na miejscu. Czuję, że to nie
czas by pobiec i się o wszystko dopytać. Natomiast wyjmuję
niezapisany dziennik. Delikatnie dotykam jego kartek, jakby miały
się rozlecieć. Mam ochotę coś w nim napisać, odkryć jego
sekret, ale tego nie robię. Nagłe bicie serca i cichy głosik w
mojej głowie odwodzi mnie od tego. Nie ufam tej książeczce.
Ciekawość drażni się ze mną. Jednak postanawiam być silna i
póki co zapomnieć o tym znalezisku. O tomiku, w którym
niewątpliwie jest część mojego przyjaciela chociaż nie wiem
jakim cudem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">To
jakieś szaleństwo. To wszystko jest szalone. JA jestem szalona. Co
noc nie śpię i wpatruję się w puste kartki. Powstrzymuję chęć
pisania. To wywołuje we mnie same sprzeczne odczucia. Chcę, ale nie
chcę. Mogę, ale nie mogę. Jestem normalna, ale zwariowana. Nic nie
trzyma się kupy. NIC. Pragnę, całym sercem pragnę napisać w
dzienniku. Jakby potwór, który pojawił się wtedy przy jeziorze
znowu odżył. Źle mi z tym. Schowałam tomik głęboko w kufrze pod
skarpetkami, koszulkami, książkami i całą masą innych rzeczy. I
póki co wierzę, że to wystarczy by mnie powstrzymać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">____________</span></div>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: inherit;">Tak,
wiem, że krótko, ale podoba mi się ten rozdział. Rozpoczyna kilka
ciekawych wątków :)</span></div>
Arayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7755555352030755021.post-32873636970220583832015-12-22T14:43:00.000-08:002016-01-01T11:55:57.752-08:00Rozdział 4. Szybsze bicie serca<div style="margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
<div style="line-height: 115%;">
Rozdział dedykuję mojej pierwszej obserwatorce Patrycji :)</div>
<div style="line-height: 115%;">
<br /></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="line-height: 115%;">
Mimo, że minęło sporo czasu od kiedy usłyszałam słowa profesor Trelawney to ciągle dręczył mnie pewien sen. Byłam w zamkniętym, ciemnym pokoju. Roznosił się po nim głos, jakby syk. "Jesteś w pułapce. To koniec." Znikąd pojawiały się czerwone, wężowe ślepia. Kreatura powoli zaczęła do mnie pełznąć. Najpierw dotknęła palców mojej bosej stopy, zaczęła wspinać się po nodze coraz wyżej i wyżej. Nie mogłam jej z siebie zrzucić. Serce przestało mi bić, a kończyny odmówiły posłuszeństwa. Jednak pozostawałam żywa. Gdy wąż znalazł się na moim brzuchu pojawił się kolejny i kolejny i kolejny. Przychodziły znikąd. Obłaziły mnie z każdej strony. "Widzisz, trzeba było nie ufać wężowi"- wysyczał głos.</div>
<div style="line-height: 115%;">
Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego mimo upływu czasu i rad Toma nadal dręczyły mnie słowa nauczycielki. "Zignoruj tą wariatkę". Tylko, że nie potrafiłam.</div>
<div style="direction: ltr; line-height: 115%;">
Mijały dni, tygodnie. Liście pospadały z drzew. Deszcz uderzał w zamek, a wiatr huczał w ścianach. Wszędzie panowało przenikające na wskroś zimno. Nie można było wyjść ze swojego dormitorium bez swetra, szala i rękawiczek. Na ziemi utworzyła się okropna plucha. Jesień zawitała na stałe do Hogwartu i to pod najgorszą z możliwych postaci. </div>
<div style="direction: ltr; line-height: 115%;">
<br /></div>
<div style="direction: ltr; line-height: 115%;">
"Widzisz, trzeba było nie ufać wężowi". Zerwałam się przerażona z łóżka. W pokoju panowała nieprzenikniona ciemność. Drżącą ręką sięgnęłam po swoją różdżkę.</div>
<div style="direction: ltr; line-height: 115%;">
-<i>Lumos</i></div>
<div style="direction: ltr; line-height: 115%;">
Wszyscy głęboko spali. Musiałam się zbudzić w środku nocy. Poczułam, że serce wali mi jak szalone. Nie mogłam uspokoić oddechu. Wiedziałam, że już nie zasnę. Wysunęłam nogi spod kołdry. Chłód zaczął szczypać mi stopy. Wsunęłam kapcie i nałożyłam na siebie ciepły golf. Z zapaloną różdżką przed sobą ruszyłam do Pokoju Wspólnego. Był pusty. Machnęłam w stronę kominka, w którym od razu buchnął ogień. Usiadłam przy nim. Uspokoiłam się już po koszmarze. Jednak czułam coś gorszego niż lęk... pustkę. Przejmującą, przygniatającą pustkę. Nie samotność, czy smutek. Nie żal lub rozgoryczenie. Pustkę. Nie wiedziałam co czuć. Jak to interpretować. Ten sam koszmar oplatał mnie co noc swoimi czarnymi sidłami, a ja nie potrafiłam się uwolnić. A może nie chciałam? Może liczyłam, że to pomoże mi rozszyfrować zagadkę? Ta sytuacja zaczęła mnie denerwować. Nie mogłam sobie z tym poradzić w żaden sposób. Próbowałam nawet spytać się Trelawney co to znaczy. Tyle, że profesorka zaciekle twierdziła, że nic nie pamięta. W pewien sposób zaczęłam ją nawet nękać. Tak jak nękały mnie jej słowa. Udało mi się tylko ją rozwścieczyć. Po tym jak nie uzyskałam odpowiedzi zdenerwowana oznajmiłam Slughornowi- Opiekunowi Slytherinu- że rezygnuję z lekcji wróżbiarstwa. Wracając do dormitorium użyłam nawet zaklęcia "Confringo" na torbie leżącej pod ścianą. Miałam dość.</div>
<div style="direction: ltr; line-height: 115%;">
-Jane? Co tu robisz?- doszedł mnie zaspany, męski głos. Tak dobrze mi znany. Tak przyjemny dla ucha. Tom tu był. Tuż za mną. </div>
<div style="direction: ltr; line-height: 115%;">
-A ty? Nie powinieneś spać?- odparłam nie odwracając się. Pomimo, że odczuwałam radość to zabrzmiałam dziwnie ozięble.</div>
<div style="direction: ltr;">
<div style="line-height: 115%;">
-Powinienem.- W pustym pomieszczeniu jego kroki niosły się niezwykle głośno. Przysiadł obok mnie i wysunął ręce w kierunku ognia. Miał skostniałe, drżące palce. Nie trzeba być Anisą by wywnioskować, że nie był w swoim łóżku.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Gdzie byłeś?- spytałam patrząc na niego. W przeciwieństwie do mnie nie miał na sobie piżamy. Włosy miał w całkowitym nieładzie, rozwiane przez wiatr. Musiał być na dworze, a mimo to nie miał ani szalika, ani nawet swetra.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Na spacerze. Musiałem przemyśleć parę spraw.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-W środku nocy? Bez żadnych ciepłych ubrań? Oszalałeś?</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Przepraszam, mamusiu, zapomniałem kurteczki.</div>
<div style="line-height: 115%;">
Przewróciłam oczami tak mocno, że, aż mnie zabolało.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-A ty? Dlaczego tu siedzisz?</div>
<div style="line-height: 115%;">
I tu mnie miał. Moją jedyną możliwą odpowiedzią było "Bo musiałam coś przemyśleć". A ja mu się dziwię. Oboje jesteśmy równie dziwni. Oparłam głowę na jego ramieniu. Byłam zmęczona, ale jednocześnie wiedziałam, że nie zasnę.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Pamiętasz tą przepowiednię z początku roku? Nie mogę o niej zapomnieć. Śniła mi się.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Jane...- Był zatroskany, ale też jakby rozmawiał z... dzieckiem. Mówił do mnie jak do dziecka.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Wiem, wiem. Uważasz, że nie jest ważna. Ale sam pomyśl... To nie było normalne. Trelawney nie zachowywała się jak zwykle. A te słowa? Węże, lipcowy chłopiec. Jak mam to interpretować?</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Myślę, że czas pokaże. Dowiesz się prawdy, gdy wiedza nie będzie ci już potrzebna. Po fakcie. Tak już bywa z tymi wróżbami.</div>
<div style="line-height: 115%;">
Nie odezwałam się. Ciszę przerywało tylko huczenie ognia. Miałam więcej pytań niż odpowiedzi, a nie byłam człowiekiem cierpliwym. Chciałam wiedzieć teraz. Nie po kilku latach. Nieświadomość bolała. Była jak głaz rzucony na serce. Dobijała.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Ekhm- odchrząknął, jakby nie pewny czy mówić.- Byłem w Zakazanym Lesie. - Podniosłam głowę patrząc na niego zdziwiona. Już miałam się odezwać, ale mi przerwał- Nie wziąłem nic ciepłego bo... eh, to głupie. Przyśniło mi się, że muszę tam iść. Tak po prostu. Wstałem i poszedłem.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Znalazłeś tam coś?</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Właściwie to nic. Zobaczyłem tylko trochę Capitis Dolores*. Pomyślałem, że trochę dla ciebie zerwę. Narzekałaś na ból głowy.</div>
<div style="line-height: 115%;">
Wyjął z kieszeni pęczek małych roślinek. Miały różowe płatki z niebieskimi plamkami. Liście wiły się powoli na jego ręce. Uśmiechnęłam się. Pani Pomfrey od jakiegoś czasu całkowicie ignoruje moje skargi. W końcu jest wiele straszniejszych rzeczy niż ból głowy, który nie chce mnie opuścić. Zupełnie jak zwiastun czegoś złego. Wzięłam od niego roślinę.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Dziękuję. Nie wychodź więcej w nocy do Zakazanego Lasu, dobrze?</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Jasne. Nie chcesz iść spać?</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Nie zasnę. To idiotyczne, ale wiem, że nie dam rady.</div>
<div style="line-height: 115%;">
Tom pokiwał tylko głową.</div>
<div style="line-height: 115%;">
<br /></div>
<div style="line-height: 115%;">
Obudziła mnie Anisa. Był ranek, jednak nikogo jeszcze nie było w Pokoju Wspólnym. Leżałam na ziemi przy kominku razem z Tomem.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Nie wiem co wy tu robicie, ale wstawajcie! Zanim zobaczy was cały Slytherin! Gdzie wy byliście?</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Miaaaaaałam koszmar. A on był w Zaaaakazanym Lesie.- odpowiedziałam ziewając.</div>
<div style="line-height: 115%;">
Anisa przewróciła oczami nie mając pojęcia co na to odpowiedzieć. Wstaliśmy z ziemi i rozeszliśmy się do swoich dormitoriów. Przebrałam się szybko i oderwałam różowy płatek Capitis Dolores, który zaczął robić się coraz bardziej niebieski. Włożyłam go do ust i zaczęłam powoli żuć. O dziwo, miał przyjemny, słodkawy smak. Ból głowy zaczął powoli ustępować, ale nie zniknął całkowicie. Włożyłam resztę rośliny do kieszeni czarnej szaty.</div>
<div style="line-height: 115%;">
Wielka Sala jak zwykle była przepełniona uczniami. Usiadłam na swoim miejscu przy stole domu węża. Zaczęłam jeść śniadanie. Mimo niezbyt przyjemnej nocy nie byłam zmęczona. Wręcz wypoczęta. Gotowa na ten dzień. Nagle salę wypełniło pohukiwanie tysiąca sów. Jedna z nich, mała, rudawa przycupnęła przede mną. Odpięłam od jej nóżki mały liścik razem i pogłaskałam po głowie dając znak by odleciała. Zawsze miałam słabość do Embiry. Spojrzałam na pergamin.</div>
<div style="line-height: 115%;">
<br /></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<i>Jane,</i></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<i>Jak nowy rok szkolny? Co słychać u Toma i Anisy? Może przyjechali by na parę dni do nas na święta? Mam nadzieję, że przyjedziesz do domu. Nie widzę powodu byś zostawała w Hogwarcie. Twojej siostrze udało się dostać urlop na ten czas. Ostatnio mają wiele roboty u św. Munga. Nie wiem czy Ci pisała, ale niedawno oświadczył jej się Caspar Crouch. Nie spieszą się ze ślubem, jednak myślę, że jeśli nie w te święta to w Wielkanoc się pobiorą. Czy to nie wspaniale? </i></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<i>Do zobaczenia w grudniu.</i></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<i>Mama.</i></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: justify;">
Prycham niezadowolona i zgniatam w ręku list. "Nie widzę powodu byś zostawała w Hogwarcie". Ja za to nie widzę powodu bym wracała do domu. Wolę zostać tu sama, niż tam z rodziną. Wyobrażam sobie radosną mamę piszczącą jak to cudownie, że Elena wychodzi za mąż. Elena. Ta doskonała, urocza, pierworodna córka szlachetnego rodu Carverów. Ta, która osiągnęła sukces zostając jedna z bardziej wpływowych i docenianych uzdrowicielek świata magii. Ta radosna, uśmiechnięta, piękna Elena. A ja? Mała Jane? Nie warta uwagi. W końcu co ja takiego mogę osiągnąć? Czy miałam z prawie wszystkich przedmiotów na SUM-ach Wybitny? Nie. Same Powyżej Oczekiwań i kilka W to przecież nic takiego. Rodzice nigdy nie mówili mi, że wola Elenę, że nigdy nie osiągnę tego co ona. Jednak ja to widziałam w ich oczach. Widziałam, że jestem tą g o r s z ą.</div>
<div style="line-height: 115%; text-align: justify;">
Znów prycham. Ten dzień zaczął się tak radośnie. Wyciągam różdżkę, kierują na zgniecioną kulkę przede mną i szepczę <i>Reducto</i>. List zamienia się w proch, a ja się uśmiecham. Nie ma co się przejmować. To ma być szczęśliwy dzień. </div>
<div style="line-height: 115%; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="line-height: 115%;">
Idę przez szkolne błonia wraz z Anisą i Tomem. Mam na sobie kurtkę, szal i rękawiczki, a i tak jest mi zimno. Marzę tylko o tym by dotrzeć do cieplarni na lekcję zielarstwa. Ręce wcisnęłam głęboko w kieszenie. Ta jesień była wyjątkowo surowa. Dopiero kończył się październik. Zbliżała się Noc Duchów. Zmierzamy powoli w kierunku cieplarni, gdy słyszę za sobą jego głos.</div>
<div style="line-height: 115%; text-align: left;">
-Jane Carver!- ten pełen goryczy, ociekający jadem głos. Szlamowy głos. Wyjątkowo szlamowy. Obracam się i widzę go. Stoi sobie z rękoma w kieszeniach, łajdackim uśmieszkiem i szamocącymi się na wietrze miedzianymi włosami. Alex Greaves. Wyjątkowo paskudny Gryfon. </div>
<div style="line-height: 115%; text-align: left;">
-Alex. Muszę przyznać, że nie tęskniłam za twoją twarzyczką.- odpowiadam kostycznie.</div>
<div style="line-height: 115%; text-align: left;">
-Zasmucasz mnie.- wygiął usta w krzywym uśmieszku.</div>
<div style="line-height: 115%; text-align: left;">
Od kiedy w czwartej klasie pojedynkowaliśmy się na środku korytarza bo nazwałam go szlamą, jesteśmy śmiertelnymi wrogami. Wyjątkowo nie potrafi znieść prawdy. Nienawidzimy się, a każda okazja do pojedynku jest dobra. Zaciskam palce na różdżce w mojej kieszeni. Widzę, że Tom patrzy na Gryfona z obrzydzeniem, ale Anisa rozgląda się upewniając się, że nie ma tutaj nauczycieli.</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="line-height: 115%;">
-<i>Conjunctivitis!</i>- błysk światła z różdżki Alexa przeleciał milimetry od mojej twarzy. Chciał mnie oślepić. Chyba sobie marzy.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-<i>Expelliarmus!-</i> krzyknęłam wyciągając różdżkę. Odrzuciło go w tył, jednak szybko się pozbierał i znów stanął przede mną gotowy do walki.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-<i>Drętwota!</i>- uchyliłam się przed czerwonym światłem.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-<i>Duro!</i>- słyszę głos Toma, próbującego zmienić mojego przeciwnika w kamień. Chybił o cal.</div>
<div style="line-height: 115%;">
Już chciałam rzucić zaklęcie Incarcerous, gdy Anisa odezwała się:</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Jane! Dippet idzie!</div>
<div style="line-height: 115%;">
Opuściłam delikatnie różdżkę, a nic nie wiedzący Alex rzucił na mnie zaklęcie Ascendio. Moje stopy nagle poderwały się z ziemi. Kątem oka zauważyłam jak dyrektor podbiega do nas krzycząc na Gryfona. Uśmiechnęłam się pod nosem, udając przerażoną. Chłopak zmuszony przez profesora cofnął zaklęcie, a ja z impetem uderzyłam w mokrą ziemię. Skrzywiłam się podnosząc z gruntu. Dippet zaczął krzyczeć na Alexa i zaciągnął go do swojego gabinetu. Podstęp zadziałał. Zanosząc się śmiechem poszliśmy do cieplarni.</div>
<div style="line-height: 115%;">
Na zielarstwie zajmowaliśmy się mało wymagającymi Kłaposkrzeczkami. Pod koniec lekcji znów zaczęła mnie okropnie boleć głowa, więc sięgnęłam do kieszeni po różowe płatki w niebieskie kropki i zaczęłam je żuć. Ból szybko ustąpił. </div>
<div style="line-height: 115%;">
Po lekcjach poszłam na spacer z Anisą. Usiadłyśmy nad jeziorem. Na błoniach nie było zbyt wielu uczniów, a już szczególnie tutaj. </div>
<div style="line-height: 115%;">
-Właściwie, dlaczego Alex się tak na ciebie rzuca, jak tylko cię widzi?- spytała moja przyjaciółka.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Czy ja wiem... Od tamtej bitwy w czwartej klasie mnie nienawidzi. A ja za to nienawidzę każdej szlamy. Jakoś tak samo wyszło. Zresztą jest Gryfonem.</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Hm... Właściwie to dlaczego toczymy wojnę z Gryffindorem?</div>
<div style="line-height: 115%;">
Spojrzałam na nią jakby oszalała. Czy to nie było oczywiste?</div>
<div style="line-height: 115%;">
-Są zwolennikami brudnej krwi. Odważni, mężni, phi. Więcej w nich głupoty niż odwagi. To idioci. Ślepcy. Nic nie widzą, nic nie rozumieją.</div>
<div style="line-height: 115%;">
Anisa wbiła spojrzenie w gładką taflę jeziora. Po kilkunastu minutach wstała i powiedziała, że jest zmęczona. Siedziałam jeszcze chwilę bezmyślnie. Sięgnęłam do torby i wyjęłam kawałek świeżego pergaminu i pióro, zaczęłam pisać.</div>
<div style="line-height: 115%;">
<br /></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<i>Luke,</i></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<i>Jak w Transylwanii? Kiedy przyjeżdżasz do domu? Tęsknie za tobą, wiesz? Mam ostatnio dziwne sny i nieustające migreny. Żuje Capitis Dolores, ale pomaga tylko na jakiś czas. Mam wrażenie, że wariuję. Wszędzie widzę węże. Nawet nazwa Dom Węża zaczyna być mi straszna. Wszystko przez tą przepowiednię. Och, nie wiesz o co chodzi. Stara Trelawney na pierwszej lekcji, ponad miesiąc temu, zachowywała się dziwnie. Kazała mi strzec się prawdziwego węża, którego serce jest czarne i niezdolne do miłości. Mówiła o próbach i błędach, które zakończy pojawienie się Lipcowego Chłopca. Chore, nie? Tom mówi, żebym się nie przejmowała, ale... Sama nie wiem. To wszystko jest dziwne. </i></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<i>Mama chce żebym przyjechała na święta do domu, ale mnie tam nie spieszno. Pewnie słyszałeś o ślubie Eleny. Bleh. Nie zamierzam wracać, jednak jeśli ty się pojawisz, ja też. Tęsknie, braciszku. </i></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<i>Jane</i></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="line-height: 115%; text-align: justify;">
Kończę list i zwijam w rulonik. Mój starszy brat, Luke, po ukończeniu Hogwartu wyruszył w podróż po świecie, szukając nowych gatunków magicznych zwierząt. Nie widziałam go od roku, ale ciągle do niego pisałam. W przeciwieństwie do Eleny, uwielbiałam swojego brata. Tak jak ja był zawsze tym gorszym dzieckiem rodu Carverów. </div>
<div style="line-height: 115%; text-align: justify;">
Wolnym krokiem ruszyłam do sowiarni. Nie było w niej nikogo oprócz sów. Szybko odnalazłam małą Embirę i przywiązałam liścik do jej nóżki.</div>
<div style="line-height: 115%; text-align: justify;">
-Do Luke'a.- szepnęłam i poklepałam ją po głowie. Od kiedy wyjechał, zawsze, gdy o nim mówię, szepczę. Nie wiem dlaczego. </div>
<div style="line-height: 115%; text-align: justify;">
Gdy zmierzałam do Pokoju Wspólnego Slytherinu coś we mnie drgnęło. Jakiś wewnętrzny głosik krzyczał, nakazywał mi zmienić kierunek. Serce zaczęło mi szybciej bić. Czułam, że muszę, naprawdę m u s z ę iść tam. Czy właśnie tak czuł się Tom, gdy obudził się z przeświadczeniem, że ma iść do Zakazanego Lasu? Jeśli tak, to może nie powinnam...</div>
<div style="line-height: 115%; text-align: justify;">
Jednak moje nogi nie słuchały umysłu i ruszyły pewnie do biblioteki. Szłam szybko nie zważając na ludzi, których po drodze trącałam ramieniem. Serce biło jak szalone, a myśli gnały przed siebie o wiele szybciej od nóg. Wszystko stanęło na chwilę dopiero, gdy stanęłam przed wrotami biblioteki. Dotknęłam ręką ciężkich drzwi, wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Po co tu przyszłam? Ach, no tak...</div>
<div style="line-height: 115%; text-align: justify;">
Zaczęłam szaleńczo szukać podręcznika do eliksirów w torbie. Szybko oddychałam, dłonie mi się trzęsły, a ból głowy narastał. Wyjęłam książkę i szybko znalazłam wsuniętą między stronice małą karteczkę. Podeszłam do bibliotekarki i dałam jej pozwolenie na wejście do Działu Ksiąg Zakazanych od profesora Slughorna. Spojrzała na mnie z niechęcią i wstała w fotela. Zaprowadziła mnie w odpowiednie miejsce i otworzyła drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 115%;">Uspokoiłam się dopiero kiedy znalazłam się w zupełnie pustym, ciemnym, nasiąkniętym strachem pokoju. Wszystkie te książki wręcz opływały jadem. Jednak poczułam, że właśnie tu powinnam być, właśnie teraz. Zaczęłam przesuwać ręką po różnych tytułach. Wzięłam w ręce kilka ksiąg i usiadłam przy zakurzonym stoliku. Otworzyłam kolejno Największych Diabłów Piętnastego Wieku, Największych Połykaczy Ognia i Księgę Czarów. Jednak nie natknęłam się na nic co wzbudziłoby we mnie reakcję mówiącą "Tego szukałaś!". Zdenerwowana rzuciłam ciężkimi tomami o ziemię. Wstrząs sprawił, że ze stolika spadła inna książka, która się otworzyła. Zaczął się wydobywać przerażający krzyk. Rzuciłam się by zamknąć księgę. Gdy to zrobiłam zauważyłam w rogu pokoju jakąś drobną pozycję. Małą książeczkę, nie mogła być podręcznikiem. Nie wyglądała jakby należała do zbiorów biblioteki. Podeszłam do niej powoli. Tomik był oprawiony w delikatną skórę. Strony były niezapisane. Ani jedna. Puste. Usiadłam zdezorientowana. Przyjrzałam mu się uważnie i wtedy to zauważyłam. Drobny podpis na okładce:</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.4px;">Tom Marvolo Riddle</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.4px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.4px;">_______________________</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.4px;">Och, jak mi się ciężko pisało ten rozdział. Mimo wszystko, jest ważny. W końcu trochę poznaliście główną bohaterkę :)</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.4px;">Życzę Wam Wesołych Świąt!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.4px;">Postaram się dodać nowy rozdział przed Sylwestrem, ale nic nie obiecuję ;)</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.4px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.4px;">*Capitis Dolores- Roślina wymyślona przeze mnie. Rośnie dziko w Zakazanym Lesie. Jej liście delikatnie się wiją, a płatki mają różowy kolor i niebieskie kropki. Po oderwaniu płatek robi się niebieski. Mają one właściwości lecznicze, niwelują migreny, leczą delikatne złamania, krwawienia i nieduże krwotoki.</span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Arayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7755555352030755021.post-84803266767005711882015-12-02T11:38:00.000-08:002015-12-13T10:46:51.544-08:00Rozdział 3. Ślimak i piwa<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Siedziałam nad jeziorem jeszcze długo. Wróciłam dopiero, gdy zaczęło się ściemniać. Pomimo mojego małego wybryku na lekcji wróżbiarstwa, starałam się robić dobre wrażenie na nauczycielach. To było bardzo opłacalne. Chociażby profesor Slughorn bez żadnych zbędnych pytań wypisał mi pozwolenie na odwiedzanie działu ksiąg zakazanych w bibliotece. A przesiadywanie na szkolnych błoniach po zmierzchu raczej by nie polepszyło mojej opinii w oczach profesorów.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Przez ten cały czas nawet nie zwróciłam uwagi jak panujące jeszcze po południu ciepło przerodziło się w chłód. Zaczęło też wiać. Przeszedł mnie dreszcz. Skierowałam się do zamku. Błonia już prawie opustoszały. Poczułam się samotna. Jednak wiedziałam, że nawet jeśli znajdę się w tłumie ludzi nadal będę samotna. W zamku było cieplej. Po korytarzach chodzili ostatni uczniowie zmierzający do swoich dormitoriów. Nagle owiał mnie dziwny lęk. Przykrył mnie jak peleryna. Coś we mnie krzyczało "Biegnij, Jane, biegnij!". Obróciłam się, ale za mną nikogo nie było. Zaczęłam biec do lochów. Nie wiedziałam przed czym uciekam. Po prostu czułam, że m u s z ę uciec. Dopiero wiele lat później dowiem się kto lub co mnie goniło. Kto lub co kazało mi wtedy biec. Kto lub co czaiło się w ciemnościach.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Gdy stanęłam przed wrotami do Pokoju Wspólnego wysapałam zdyszana:</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-<i>Czysta krew</i></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Drzwi otworzyły się przede mną. Dormitorium było prawie puste. Spostrzegłam tylko kilka dziewczyn z piątego roku, dwóch chłopaków załamujących się nad swoimi pergaminami, dziewczynkę, która zasnęła przy stoliku i Toma siedzącego na kanapie, wpatrzonego w ogień w kominku. Wyglądał jakby na coś czekał. Lub na kogoś. Nie chciałam z nim teraz rozmawiać. Powoli ruszyłam do mojego pokoju. Gdy stawiałam stopę na pierwszym stopniu on odwrócił głowę.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Jane! Poczekaj. Gdzie się podziewałaś cały dzień?- spytał podchodząc do mnie.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Spacerowałam. -ucięłam.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Spojrzał na mnie niepewny. Widziałam w jego oczach, że się nad czymś zastanawiał. Mógł zakładać swoją maskę tajemniczości przed wszystkimi. Ale nie przede mną. Ja zawsze widziałam jego emocje. Potrafiłam czytać z jego oczu. Zdradzały wszystko. Te ciemnobrązowe oczy były zwierciadłem duszy Toma Riddle'a. Póki ją posiadał.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Jesteś...- przegryzł wargę.- zła?</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Nie. Dlaczego? - O dziwo nie było to kłamstwo. Nie byłam. Sama nie wiem czemu tak zareagowałam, ani co na prawdę czułam. Jedyne co wiedziałam to, że chciałam pobyć sama.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Och, nie, nie ważne. Dobrej nocy.- powiedział i szybko się obrócił zmierzając do swojego dormitorium.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
W moim pokoju prawie wszyscy już spali. Na swoim łóżku siedziała tylko Anisa. Jasne włosy opadały na jej twarz w zupełnym nieładzie. Oczy błądziły po pokoju. Pod nimi widać było małe sine ślady- pierwsze znaki zmęczenia. Pocierała o siebie dłonie. Na palcu miała mały pierścionek. Nigdy go nie zdejmowała. Była już ubrana w piżamę. Gdy weszłam, od razu na mnie spojrzała.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Jane!- szepnęła, ale w ciszy panującej w pokoju brzmiało to jak krzyk.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Pewnie spytasz gdzie byłam, prawda?- spytałam, przewracając oczami. Podeszłam do przyjaciółki i usiadłam obok niej. Nie chciałam zaczynać tego tematu.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Właściwie to nie. Masz rozwiane włosy, więc byłaś na dworze. Na palcu zawinął ci się mały wodorost. Zapewne byłaś nad jeziorem. - sięgnęła do mojej ręki by go ściągnąć.- Po twojej minie wnioskuje, że coś cię trapi. Prawdopodobnie siedziałaś tam i rozmyślałaś. Jest już późno, pewnie tak cię pochłonęły twoje własne myśli, że nie zwróciłaś uwagi na porę. Patrząc na to mogę zadać tylko jedno pytanie. Co się stało?</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Ach, tak. Anisa. Mistrzyni zagadek. Zawsze dostrzega małe rzeczy, dzięki, którym może dowiedzieć się tak wielu informacji. Jeśli nie jest się zbyt uważnym, można jej wszystko o sobie zdradzić. Jest niesamowita. Kiedyś nawet zastanawiałam się, dlaczego nie trafiła do Ravenclaw. Wychodzi na to, że więcej w niej ambicji i sprytu niż rozumu.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Nic. Potrzebowałam samotności.- zauważyłam, że chce coś powiedzieć, zaprotestować.- Idziemy w niedzielę do Hogsmeade?</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Anisa westchnęła zrezygnowana.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Tak, jasne.- pewnie wyczuła, że teraz nic ze mnie nie wyciągnie.- Idźmy może spać. Jestem zmęczona.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Pokiwałam głową i wstałam. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
~*~</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Ranek przyszedł znienacka. Obudziłam się tak samo zmęczona jak wieczorem. Jakbym całą noc zamiast spać biegała. Zwlokłam się z łóżka myśląc o dzisiejszym spotkaniu Klubu Ślimaka. Zerknęłam na zegar. Wybiła dziesiąta. Zostały mi trzy godziny. Nigdzie nie widziałam Anisy, więc uznałam, że jest na śniadaniu. Przecierając oczy udałam się do Wielkiej Sali. Przy pełnym uczniów stole Slytherinu dostrzegłam przyjaciółkę. Przysiadłam się do niej.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Hej.-odezwała się.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Zaplotła jasne włosy w dwa warkocze. Miała na sobie zieloną koszulkę i czarne spodnie. Na palcu błyszczał nieśmiało pierścionek. Jej usta mieniły się czerwienią. Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Zamiast poobcieranych spodni były ładne, całkiem nowe. Sfatygowaną koszulę zastąpiła taka, bez ani jednego zagięcia.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Hm...Kto to?- zapytałam.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Kto?- odpowiedziała patrząc na mnie z udawanym zdziwieniem. Na jej policzki wstąpił lekki rumieniec.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-No z kim idziesz na randkę. Mam uwierzyć, że ubrałaś się tak i umalowałaś do odrabiania lekcji?</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Anisa przewróciła oczami.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Z Averym. Ty idziesz na spotkanie Ślimaków, więc uznałam, że się z nim umówię.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Przecież Avery też przychodzi.- spojrzałam na nią zdziwiona. Znałam go. Był jednym ze śmierciożerców. Uważał się za przyjaciela Toma, ale nawet nie wiedział ile mu do tego brakuje. Był raczej nie doceniany. Nikt specjalny.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-M i a ł przyjść.- poprawiła mnie.- Ale uznał, że woli pójść gdzieś ze mną. No wiesz, kto by mi się oparł.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Wybuchłyśmy obie śmiechem. Moja przyjaciółka zerknęła na zegarek i powiedziała, że musi już iść. Dokończyłam śniadanie i też wyszłam z Wielkiej Sali. Zostało mi jeszcze trochę czasu. Chcąc uniknąć pisania wypracowania na transmutację włóczyłam się po zamku.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Trzynasta nadeszła szybko. Ruszyłam do gabinetu profesora Slughorna. Gdy weszłam do środka zauważyłam, że większość osób już siedziała przy stole.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Witaj, moja droga. Siadaj.- przywitał mnie nauczyciel.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Usiadłam więc przy Tomie. Miejsce Avery'ego było faktycznie puste. Uśmiechnęłam się na wyobrażenie jego z moją przyjaciółką. Z tego nie mogło nic wyniknąć. Oni zupełnie do siebie nie pasowali.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Jak się powodzi twojej mamie, Jane? Słyszałem, że ma szansę na fotel ministra. To byłoby cudowne, nie sądzisz?</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Tak, tak. Jednak myślę, że większe szanse ma Hector Fawley. Z resztą mama nie jest zbyt chętna na to stanowisko. Twierdzi, że to zbyt ważna funkcja na jej głowę.- od razu zauważyłam jak zapał Ślimaka opadł. Już od dawna wiedziałam, że zaprasza nas tu wyłącznie dla kontaktów z prawdziwymi szychami świata magii lub mając nadzieję, że to my nimi kiedyś zostaniemy. Lubiłam czasem studzić jego zapał, ale nie za bardzo. Nie mogłam ryzykować usunięcie mnie z Klubu.- Za to tata został mianowany kapitanem naszej reprezentacji w quidditcha.- Trochę goryczy, trochę cukru.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-To wspaniałe osiągnięcia! Też planujesz swoją przyszłość w kierunku sportu?</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Próbowałam kiedyś grać, ale to nie dla mnie. Myślę, że zajmę się łamaniem zaklęć u Gringotta.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Tak na prawdę nie miałam zielonego pojęcia co chcę robić po Hogwarcie. Uznałam, że ta praca po prostu jest dosyć prestiżowa i zadowoli wymagania Slughorna.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-No, proszę, u Gringotta. Dobry plan. Moi drodzy, planuję w święta urządzić małe przyjęcie. Wiem, że do grudnia jeszcze daleko, ale taki mnie dziś pomysł naszedł. Będziecie mogli zaprosić kogo chcecie.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Reszta spotkania minęła na dalszym wypytywaniu wszystkich o ich rodziców i przyszły zawód. Po pewnym czasie zaczęłam odliczać do końca. Nie przepadałam za byciem w Klubie Ślimaka, ale przychodziłam tu dla wyższych celów. To było opłacalne. Choć, mam wrażenie, że bardziej pomogło to profesorowi niż mi czy Tomowi. W końcu nauczyciel nas wypuścił. Spodziewałam się, że mój przyjaciel zostanie, pamiętałam jak wspominał, że ma sprawę do Slughorna. Jednak on wyszedł razem ze mną.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Nie musiałeś przypadkiem czegoś załatwić?- spytałam gdy opuściliśmy już gabinet.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Uznałem, że jeszcze nie czas. Nie jest mi, aż tak śpieszno. Muszę bardziej owinąć sobie w okół palca starego Ślimaka.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Przewróciłam oczami.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Jesteś jego ulubionym uczniem.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Może i tak, ale obawiam się, że to nie wystarczy.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
~*~</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Następnego dnia było Hogsmeade. Wstałam wcześnie pełna energii. Obudziłam Anisę. Gdy to zrobiłam w jej oczach czaiła się chęć mordu. Widocznie się nie wyspała. Po śniadaniu w Wielkiej Sali ruszyłyśmy do miasteczka. Filch jak zwykle sprawdzał czy nie wynosimy nic podejrzanego.</div>
<div style="text-align: justify;">
-To co idziemy na kremowe piwo?- spytała Anisa, gdy tylko pojawiłyśmy się w Hogsmeade.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Jasne.- potaknęłam.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Trzy Miotły były jak zwykle pełne uczniów pomimo wczesnej pory, Barmanka latała od stolika do stolika. Z trudem znalazłyśmy puste miejsce. Usiadłyśmy przy oknie i zamówiłyśmy napoje.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-To opowiadaj. Jak randka z Averym?- spytałam z uśmiechem.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Błagam cię. Chyba nigdy nie spotkałam takiego nudziarza.- przewróciła oczami. Dziś wyglądała jak zwykle czyli dosyć niedbale. Ona nazwy to "artystycznym nieładem". No cóż, nie można zaprzeczyć, że było w niej coś z artysty.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Spodziewałam się tego.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Zaśmiałyśmy się w tym samym momencie, w którym do stoliku podleciały dwie szklanki piwa.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Jak było u Slughorna?</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Jak zwykle. Co tam u twojej mamy, Jane? A tacie jak idzie w quidditcha?- zaczęłam przedrzeźniać nauczyciela, na co Anisa wybuchnęła śmiechem.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Jak dobrze, że nie mam zbyt ważnych w Ministerstwie rodziców. Zanudziłabym się na tych spotkaniach.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Wiesz, w święta ma być przyjęcie. Możemy zaprosić kogokolwiek, więc pomyślałam, że cię wezmę byś nie była sama. Ale jeśli nie chcesz...</div>
<div style="text-align: justify;">
-Dobra, dobra. Przyjdę. No ale chyba nie zaprzeczysz, że nie jest to najciekawsza rozrywka?</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Wolałabym czyścić testrale. Tylko, że czasem trzeba się poświęcić dla wyższych celów.- odparłam.</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
-Dla czegoś więcej. Zawsze tak mówisz. Wiesz chociaż czym jest to więcej? Czym jest ten cel? Do czego właściwie dążysz, Jane? Dlaczego znosisz Ślimaka? Po co ci wstęp do Działu Ksiąg Zakazanych? Dlaczego ciągle coś planujesz i jesteś nieobecna? C z y m jest to więcej, Jane? Znasz odpowiedź na to pytanie?</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<div style="text-align: justify;">
Pomimo, że właśnie piłam piwo zaschło mi w ustach. Zabrakło mi słów. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. To pytanie miało mnie dręczyć do samego końca.<br />
<br />
________<br />
Jejku, mam tyle pomysłów na akcje po Hogwarcie! Mam nadzieję, że nie zanudzę Was do tego czasu.</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Arayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7755555352030755021.post-30623401168118463022015-11-30T05:40:00.000-08:002015-12-13T10:47:06.642-08:00Rozdział 2. Brakujący element<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<i>Strzeż się prawdziwego węża</i>
<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Te słowa huczały w mojej głowie bez przerwy. Były bez sensu. Jakiego węża? Co miał mi zrobić?<br />
Zrezygnowana rozejrzałam się po pokoju wspólnym. Prawie nikogo tu nie było. Podejrzewałam, że znajdują się na szkolnych błoniach. Uczniowie chcieli skorzystać z ostatnich ciepłych dni. Pierwsze liście na drzewach zmieniały swoją barwę. Nie ubłaganie zbliżała się jesień. Najgorsza pora roku. Czas w którym wszystko umiera i wygląda jakby nigdy nie miało się odrodzić. Nie wiedziałam jednak, że przyszłość miała się zmienić w ciemną, mroczną jesień.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Z rozmyślań wyrwał mnie niespodziewany dotyk na plecach. Odwróciłam się przestraszona.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Tom!- jęknęłam- Nie strasz mnie.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Uderzyłam go delikatnie w klatkę piersiową.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Ał, Jane- mruknął, udając ból- zauważyłem po prostu że strasznie się trzęsiesz. Tutaj jest zawsze zimniej niż na dworze czy w innych częściach zamku- powiedział mając na myśli Pokój Wspólny Slytherinu- Przyniosłem ci koc. Wiesz, chciałem być miły, a ty mnie bijesz. Marznij dalej.- uśmiechnął się chytrze pokazując mi brązowe zawiniątko. Zanim tego nie stwierdził nawet nie zdawałam sobie sprawy jak jest chłodno. Byłam zbyt pochłonięta myśleniem o przepowiedni.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Oj daj- jęknęłam wyciągając rękę ale on się odsunął- no przepraszam.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Wyszczerzył się na te słowa i rzucił mi koc, którym się okryłam.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
- Gdzie wszyscy?<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
- Gryffindor ma teraz trening i parę osób próbuje podejrzeć ich techniki. Reszta jest na błoniach.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
- Mhm. Załatwiłeś tą sprawę z Rookwoodem?- spytałam<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Aha.- pokiwał głową przysiadając się do mnie. - Chciałem by zdobył mi wtykę w Ravenclawie. Muszę tam coś zrobić.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
- Wyczuwam Tinę Sparks.- powiedziałam myśląc o krukonce z piątego roku zadurzonej od jakiegoś czasu w śmierciożercy.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Aha.- potaknął- Jest tak zauroczona, że zrobi wszystko o co poprosi. Tego właśnie potrzebuję. Tina zachowuje się trochę jak pod wpływem eliksiru miłosnego.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Gdyby Rookwood nie był taką sierotą życiową uwierzyłabym, że udało mu się jej dać amoretensje.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Tom parsknął śmiechem.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Miłość jest taka płytka. Nikomu nie potrzebna. Brzydzę się jej. Sama pomyśl... Miłość łączy ludzi, którzy i tak z biegiem czasu przestaną cokolwiek do siebie czuć. To nie jest trwałe. Znika. Jednak sprawia, że ludzie wykonują dziwne rzeczy dla innych osób. Zakochani są obrzydliwi.- mruknął widocznie zniesmaczony.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Czy to wtedy pierwszy raz poczułam ten dziwny przewrót wnętrzności? Jakby dodatkowy narząd, którego nie znałam dotychczas uznał, że to idealny czas by zatańczyć sambę. Nie wiem. Całkiem możliwe, że to jeszcze nie w tamtym momencie. Jednak wiem, że jego słowa coś we mnie zmieniły, poruszyły. Poruszyły? Nie. Chwyciły w swoje zimne dłonie, potrząsnęły i rzuciły o ścianę.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-No niby tak... - odpowiedziałam- Ale bez miłości nie byłoby nas chociażby...<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Tom tylko na to stwierdzenie prychnął i wywrócił oczami. Wstał i spojrzał na mnie spode łba, jakby miał mi za złe poprzednie stwierdzenie. Chciałam odwrócić oczy, ale uznałam, że poddanie się będzie złym krokiem. Przetrzymałam jego spojrzenie. Już chciałam się odezwać, kiedy usłyszałam stukot. Dochodził z drzwi.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Sowa.- stwierdziłam. Wrota się otworzyły i wleciała mała, ruda, szkolna płomykówka. Gdyby nie to, że nasze dormitorium znajdowała się w lochach, gdzie nie było okien, drzwi nie musiałyby się same otwierać. Zwierzątko podleciało do nas. Miało do nóżek przyczepione dwa listy. Odwiązałam je i machnęłam dając sowie znak by odleciała. Ta obrażona zahukała i opuściła dormitorium. Spojrzałam na dwa pergaminy. Jeden był zaadresowany do Toma. Rzuciłam go mu i zaczęłam czytać swój.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<br />
<div style="text-align: center; text-indent: 1cm;">
<i>Jane!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>W sobotę organizuję takie małe spotkanie w moim gabinecie dla kilku osób. Może chciałabyś przyjść? Bądź o 13:00.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Profesor Slughorn</i></div>
<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Spotkanie u Ślimaka. Marzyłem o tym. - opadł na kanapę,- Może uda mi się dowiedzieć kilku rzeczy. Mam pewne plany. Na przyszłość.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Spojrzałam na niego zaciekawiona. Chciałam spytać o co takiego chodzi, jednak coś mi podpowiadało, że to nie jest dobry pomysł. Dowiem się, o co takiego chodzi w swoim czasie. Zawsze się dowiaduję. Teraz było za wcześnie by o to pytać. Postanowiłam szybko zmienić temat.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-W niedzielę jest wypad do Hogsmeade. Idziemy?<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Nie mogę. Muszę jeszcze napisać referat z eliksirów. Wiesz, muszę trzymać opinię pilnego ucznia.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-No tak. Jasne, pójdę z Anisą.- odpowiedziałam, chociaż poczułam się trochę dotknięta. Slughorn go uwielbiał, więc gdyby tylko powiedział coś w stylu "Przepraszam, panie profesorze, ale byłem zbyt zajęty by napisać wypracowanie" zostałoby mu wybaczone.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Wstałam z kanapy chowając do kieszeni list od Ślimaka i zrzucając z siebie brązowy koc.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Gdzie idziesz?<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Przejść się. - ucięłam, zmierzając do drzwi.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Mogę iść z tobą?- wyczułam pewne wahanie w jego głosie.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Nie. Chcę pobyć sama.<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Zostawiłam go samego w pustym dormitorium. Na szkolnych korytarzach nie było prawie nikogo. Latały tylko duchy. Spotkałam nawet Irytka wpychającego gumę do żucia w zamek do komnaty. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam na błonia. Były pełne uczniów. Nie zdziwiło mnie to. Była na prawdę ładna pogoda. Nie miała trwać długo, więc wszyscy chcieli skorzystać. W końcu udało mi się znaleźć puste miejsce. Cichy zakątek przy jeziorze. Usiadłam na brzegu. Wyciągnęłam rękę w kierunku wody. Była chłodna, przynosiła pewne ukojenie. Coś się we mnie zmieniło. Czułam się... samotna? Nie, o nie jest dobre słowo. Opuszczona? Nie. Zagubiona? Tak. Znów byłam w swoim domu, w Hogwarcie, znów miałam przy sobie swoich przyjaciół, ale czegoś brakowało. Tylko, że nie wiedziałam czego. Jakbym miała ułożoną prawie całą układankę, a zgubiła tylko jeden puzzel. Jednak nie dane mi było dowiedzieć się tego szybko. Miała czekać mnie długa droga naznaczona bólem zanim się dowiem czego tak na prawdę zawsze mi brakowało i czego zawsze b ę d z i e mi brakować. Wyciągnęłam z kieszeni różdżkę. Machnęłam nią, a piasek zaczął się układać w różne wzory. Najpierw w węża, który rozpadł się by pojawić się znów pod postacią kuli. Ta rozsypała się i uformowała w oczy. Puste, zamyślone oczy profesor Trelawney. Zdenerwowana uderzyłam w nie różdżką. Piasek wzleciał w górę psując wzór, a potem znów opadł nie formując się w nic nowego. Chyba przepowiednia dalej mnie męczyła. Nie potrafiłam zaufać radzie Toma. Nie potrafiłam jej ignorować.<br />
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Arayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7755555352030755021.post-41200142879912367282015-11-06T07:02:00.001-08:002015-12-13T10:47:14.330-08:00Rozdział 1. Przepowiednia <div style="text-align: center;">
" If everyone cared and nobody cried<br />
If everyone loved and nobady lied<br />
If everyone shared and swallowed their pride<br />
Then we'd see the day when nobody died"</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">-Nickelback, If everyone cared</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Wielka Sala była pełna uczniów. Mimo wszystko było ich mniej niż w zeszłym roku. Brakowało Hagrida, który został wyrzucony w rok temu. Tak naprawdę to ja zaproponowałam Tomowi by obwinił tego przygłupa o otworzenie Komnaty Tajemnic. Nie było również Marty, tej szlamy, którą zabiło spojrzenie Bazyliszka. Do Hogwartu na ten rok nie wróciło też kilku innych uczniów. Bali się powrotu. Nie ma trzech szlam z Gryffindoru- Alissy, Bethy, Mirreny. Nie dojrzałam też Erniego z Hufflepuffu i Missy z Ravenclawu. Ze Slytherinu nikogo nie brakowało. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam do swojego stołu.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Hej, Tom- rzuciłam przysiadając się do przyjaciela- Nieźle się porobiło, co? Sporo osób nie wróciło na ten rok. Boją się. - Upiłam łyk soku dyniowego.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Aha- mruknął- i dobrze. Parę szlam mniej. Jane, ile razy mam cię prosić być mówiła do mnie...</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Nie- przerwałam mu- Nie będę do ciebie mówić <i>per</i> Voldemort. Czy ty mówisz do mnie Jae Varcen?</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Jae Varcen?- spytał zdziwiony.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Anagram mojego imienia. To samo co Lord Voldemort. Tom, dla mnie zawsze będziesz po prostu Tomem. Anagramem mogą zwracać się do ciebie twoi śmierciożercy, nie ja.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Tak. Uważałam się za kogoś ważniejszego niż jego poplecznicy.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Mój przyjaciel przewrócił oczami.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Jak już o tym mowa widziałaś Rookwooda? Mam do niego sprawę.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Och, Rookwood dostał szlaban.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Co?- nagle oderwał wzrok od swojego tosta.- Dopiero zaczął się pierwszy dzień!</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-No tak. Jak tutaj szedł to zaczepił Katie z Gryffindoru, ale ta uznała, że nie będzie mówił, że ma "brudną krew". Zaczęli się pojedynkować, ale wpadł Dippet. Katie wylądowała w Skrzydle Szpitalnym, a Rookwood dostał szlaban. Ja akurat tamtędy przechodziłam.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Ale szlaban w czasie lekcji? Od kiedy?</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Ach, nie. Teraz sprząta korytasz. Szlaban odrabia wieczorem.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Ech, kiedyś cały semestr spędzi na robieniu kar.- znów przewrócił oczami.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Zaśmiałam się krótko.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Co dziś mamy?- spytałam po chwili. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Obronę przed czarną magią, dwie godziny eliksirów, a potem wróżbiarstwo.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Bleh, wróżbiarstwo. Wytężcie swoje wewnętrzne oooooko! Skuuupcie się!- zaczęłam naśladować profesor Kasandrę Trelawney.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Na obronie przed czarną magią profesor chciał nas zapoznać z Zaklęciami Niewybaczalnymi. Jak zwykle na tej lekcji widziałam uśmiech na twarzy Toma. Znał te zaklęcia i to bardzo dobrze. Z resztą ja też. Jednak oboje nie zdawaliśmy sobie sprawy jak często zostaną one wypowiedziane. Chyba nikt się tego nie spodziewał. Klątwy Cruciatus, Imperius czy o zgrozo... Avada Kedavra miały lecieć na prawo i lewo. Miały nadejść ciemne i groźne czasy. Ale teraz razem z Tomem wychodziliśmy z sali po lekcji eliksirów. Przygotowywaliśmy lek na czyraki, który skończył się nowej pielęgniarce Pani Pomfrey. Rozmawiając ruszyliśmy do komnaty do wróżbiarstwa. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Jak zwykle było tam duszno i gorąco. Od różnych zapachów roztaczających się w sali można by zemdleć. Usiadłam przy jednym ze stolików pokrytych niebieskimi obrusami. Wszystkie okna były zasłonięte, a w komnacie panował przyjemny półmrok. Obok mnie usiadł Tom, a po drugiej stronie Anisa- moja koleżanka i jedna z grona śmierciożerców. Na stoliku stała duża kryształowa kula. W środku niej była gęsta, biała mgła. W momencie w którym położyłam głowę na stoliku pojawiła się profesor Trelawney.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Witajcie. Dziś poznacie skomplikowaną i trudną sztukę jaką jest przewidywanie przyszłości dzięki szklanym kulom. By coś zobaczyć musicie się bardzo skupić i wytężyć swoje wewnętrzne oko oraz poświęcić temu wiele czasu. Notujcie wszystko co zobaczycie.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Podniosłam wzrok na spoczywającą przede mną kulę.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Biała, biała, biała mgła...-skomentowałam- chwila...czy mgła robi się bardziej mleczna niż biała? Och, nie, tylko mi się przewidziało- mruknęłam, a Tom i Anisa parsknęli śmiechem. Moja koleżanka położyła głowę na blacie.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Obudźcie mnie, jak to się skończy.- szepnęła i zamknęła oczy.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Oparłam głowę na dłoniach.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Mam pomysł- uśmiechnęłam się chytrze. Mój przyjaciel spojrzał na mnie pytająco. Wyjęłam różdżkę i skierowałam w mglistą kulę przede mną.- Reducto- szepnęłam.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Nagle szklana kula zaczęła pękać, a opary wewnątrz niej zniknęły. Odłamki szkła zaczęły spadać na ziemię pod nogi profesorki.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-CREVER!- huknęła Kasandra Trelawney- Wyjdźcie wszyscy, koniec lekcji- spojrzała na mnie gniewnie- Crever ty zostajesz i sprzątasz. BEZ MAGII!</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Szkło bez magii?- jęknęłam zniechęcona wizją poranionych rąk.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Dokładnie. Najwyżej pójdziesz do Pani Pomfrey.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Marudząc zaczęłam sprzątać. Komnata już opustoszała. Zostałam tylko ja i profesorka. Dziesięć zranień i dwadzieścia minut później poszłam do Trelawney spytać czy mogę już iść. Kobieta miała ręce oparte o blat swojego biurka, spuszczoną głowę.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Pani profesor, skończyłam. Pani profesor...</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Trelawney spojrzała na mnie. Miała dziwnie puste oczy.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-STRZEŻ SIĘ PRAWDZIWEGO WĘŻA. CZARNE JEST JEGO SERCE NIE ZDOLNE DO MIŁOŚCI. STANĄĆ NA ROZSTAJU DRÓG CI PRZYJDZIE. DECYZJĘ PODJĄĆ TRUDNĄ. POPEŁNISZ W SWYM ŻYCIU BŁĘDÓW WIELE. KONIEC ICH NADEJDZIE Z NARODZINAMI LIPCOWEGO CHŁOPCA. SERCE TWE NIE ZACZERNIEJE,</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Patrzyłam na nią przerażona. Profesorka zamrugała i spojrzała na mnie żywszym wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Och, skończyłaś już. Możesz iść. I zajrzyj do Pani Pomfrey by opatrzyła twoje dłonie. Nie rób tego więcej.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Eeeeeee- za jąkałam się zdziwiona- d-dobrze.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Szybko wzięłam podręczniki i wyszłam. Rozcięcia piekły mnie potwornie, ale zamiast do Skrzydła Szpitalnego poszłam do lochów. Gdy weszłam do Pokoju Wspólnego Slytherinu zalanego zielonym światłem od razu zauważyłam Toma. Pochylał się nad pergaminem i podręcznikami. Musiałam mu o wszystkim opowiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 1cm;">
-Dziwne...Bardzo dziwne...- stwierdził, gdy skończyłam mówić- Nie przejmuj się tą wariatką.- uśmiechnął się.</div>
Arayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7755555352030755021.post-18724099954006741252015-10-31T13:08:00.000-07:002015-10-31T13:08:47.546-07:00Prolog<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Nazywam się Jane Carver. Czarownica czystej krwi. Przydzielona do Slytherinu. Zupełnie normalna, aż do Ceremonii Przydziału.<br /></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Gdy zostałam przydzielona ruszyłam do stołu. Tam przysiadłam się do chłopca w moim wieku. Był trochę zamyślony, tajemniczy. Jednak jeszcze wtedy całkiem zwyczajny. A jego imię brzmiało Tom Marvolo Riddle.<br /></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Przyszło mi być jedną z niewielu osób, którym ufał, które trzymał blisko. Byłam jego p r z y j a c i ó ł k ą. Właściwie... najlepszą przyjaciółką.<br /></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
To ze mną dzielił swoje sekrety, nie wszystkie, lecz większość. Potrafiłam domyślić się lub dowiedzieć o tym czego mi nie mówił. Spędzaliśmy razem cały czas. Cały czas. To była wspaniała przyjaźń.<br /></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
Może gdybym nie przysiadła się wtedy do niego to wszystko potoczyło by się inaczej. Może. Ale ja nie żałuję. Nie ważne, jaką cenę przyszło mi zapłacić za to. Wierzę, że udało mi się na niego wpłynąć, zmienić, odnaleźć w nim cząstkę dobra.</div>Arayaahttp://www.blogger.com/profile/07913438995303729956noreply@blogger.com3