Siedziałam nad jeziorem jeszcze długo. Wróciłam dopiero, gdy zaczęło się ściemniać. Pomimo mojego małego wybryku na lekcji wróżbiarstwa, starałam się robić dobre wrażenie na nauczycielach. To było bardzo opłacalne. Chociażby profesor Slughorn bez żadnych zbędnych pytań wypisał mi pozwolenie na odwiedzanie działu ksiąg zakazanych w bibliotece. A przesiadywanie na szkolnych błoniach po zmierzchu raczej by nie polepszyło mojej opinii w oczach profesorów.
Przez ten cały czas nawet nie zwróciłam uwagi jak panujące jeszcze po południu ciepło przerodziło się w chłód. Zaczęło też wiać. Przeszedł mnie dreszcz. Skierowałam się do zamku. Błonia już prawie opustoszały. Poczułam się samotna. Jednak wiedziałam, że nawet jeśli znajdę się w tłumie ludzi nadal będę samotna. W zamku było cieplej. Po korytarzach chodzili ostatni uczniowie zmierzający do swoich dormitoriów. Nagle owiał mnie dziwny lęk. Przykrył mnie jak peleryna. Coś we mnie krzyczało "Biegnij, Jane, biegnij!". Obróciłam się, ale za mną nikogo nie było. Zaczęłam biec do lochów. Nie wiedziałam przed czym uciekam. Po prostu czułam, że m u s z ę uciec. Dopiero wiele lat później dowiem się kto lub co mnie goniło. Kto lub co kazało mi wtedy biec. Kto lub co czaiło się w ciemnościach.
Gdy stanęłam przed wrotami do Pokoju Wspólnego wysapałam zdyszana:
-Czysta krew
Drzwi otworzyły się przede mną. Dormitorium było prawie puste. Spostrzegłam tylko kilka dziewczyn z piątego roku, dwóch chłopaków załamujących się nad swoimi pergaminami, dziewczynkę, która zasnęła przy stoliku i Toma siedzącego na kanapie, wpatrzonego w ogień w kominku. Wyglądał jakby na coś czekał. Lub na kogoś. Nie chciałam z nim teraz rozmawiać. Powoli ruszyłam do mojego pokoju. Gdy stawiałam stopę na pierwszym stopniu on odwrócił głowę.
-Jane! Poczekaj. Gdzie się podziewałaś cały dzień?- spytał podchodząc do mnie.
-Spacerowałam. -ucięłam.
Spojrzał na mnie niepewny. Widziałam w jego oczach, że się nad czymś zastanawiał. Mógł zakładać swoją maskę tajemniczości przed wszystkimi. Ale nie przede mną. Ja zawsze widziałam jego emocje. Potrafiłam czytać z jego oczu. Zdradzały wszystko. Te ciemnobrązowe oczy były zwierciadłem duszy Toma Riddle'a. Póki ją posiadał.
-Jesteś...- przegryzł wargę.- zła?
-Nie. Dlaczego? - O dziwo nie było to kłamstwo. Nie byłam. Sama nie wiem czemu tak zareagowałam, ani co na prawdę czułam. Jedyne co wiedziałam to, że chciałam pobyć sama.
-Och, nie, nie ważne. Dobrej nocy.- powiedział i szybko się obrócił zmierzając do swojego dormitorium.
W moim pokoju prawie wszyscy już spali. Na swoim łóżku siedziała tylko Anisa. Jasne włosy opadały na jej twarz w zupełnym nieładzie. Oczy błądziły po pokoju. Pod nimi widać było małe sine ślady- pierwsze znaki zmęczenia. Pocierała o siebie dłonie. Na palcu miała mały pierścionek. Nigdy go nie zdejmowała. Była już ubrana w piżamę. Gdy weszłam, od razu na mnie spojrzała.
-Jane!- szepnęła, ale w ciszy panującej w pokoju brzmiało to jak krzyk.
-Pewnie spytasz gdzie byłam, prawda?- spytałam, przewracając oczami. Podeszłam do przyjaciółki i usiadłam obok niej. Nie chciałam zaczynać tego tematu.
-Właściwie to nie. Masz rozwiane włosy, więc byłaś na dworze. Na palcu zawinął ci się mały wodorost. Zapewne byłaś nad jeziorem. - sięgnęła do mojej ręki by go ściągnąć.- Po twojej minie wnioskuje, że coś cię trapi. Prawdopodobnie siedziałaś tam i rozmyślałaś. Jest już późno, pewnie tak cię pochłonęły twoje własne myśli, że nie zwróciłaś uwagi na porę. Patrząc na to mogę zadać tylko jedno pytanie. Co się stało?
Ach, tak. Anisa. Mistrzyni zagadek. Zawsze dostrzega małe rzeczy, dzięki, którym może dowiedzieć się tak wielu informacji. Jeśli nie jest się zbyt uważnym, można jej wszystko o sobie zdradzić. Jest niesamowita. Kiedyś nawet zastanawiałam się, dlaczego nie trafiła do Ravenclaw. Wychodzi na to, że więcej w niej ambicji i sprytu niż rozumu.
-Nic. Potrzebowałam samotności.- zauważyłam, że chce coś powiedzieć, zaprotestować.- Idziemy w niedzielę do Hogsmeade?
Anisa westchnęła zrezygnowana.
-Tak, jasne.- pewnie wyczuła, że teraz nic ze mnie nie wyciągnie.- Idźmy może spać. Jestem zmęczona.
Pokiwałam głową i wstałam. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
~*~
Ranek przyszedł znienacka. Obudziłam się tak samo zmęczona jak wieczorem. Jakbym całą noc zamiast spać biegała. Zwlokłam się z łóżka myśląc o dzisiejszym spotkaniu Klubu Ślimaka. Zerknęłam na zegar. Wybiła dziesiąta. Zostały mi trzy godziny. Nigdzie nie widziałam Anisy, więc uznałam, że jest na śniadaniu. Przecierając oczy udałam się do Wielkiej Sali. Przy pełnym uczniów stole Slytherinu dostrzegłam przyjaciółkę. Przysiadłam się do niej.
-Hej.-odezwała się.
Zaplotła jasne włosy w dwa warkocze. Miała na sobie zieloną koszulkę i czarne spodnie. Na palcu błyszczał nieśmiało pierścionek. Jej usta mieniły się czerwienią. Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Zamiast poobcieranych spodni były ładne, całkiem nowe. Sfatygowaną koszulę zastąpiła taka, bez ani jednego zagięcia.
-Hm...Kto to?- zapytałam.
-Kto?- odpowiedziała patrząc na mnie z udawanym zdziwieniem. Na jej policzki wstąpił lekki rumieniec.
-No z kim idziesz na randkę. Mam uwierzyć, że ubrałaś się tak i umalowałaś do odrabiania lekcji?
Anisa przewróciła oczami.
-Z Averym. Ty idziesz na spotkanie Ślimaków, więc uznałam, że się z nim umówię.
-Przecież Avery też przychodzi.- spojrzałam na nią zdziwiona. Znałam go. Był jednym ze śmierciożerców. Uważał się za przyjaciela Toma, ale nawet nie wiedział ile mu do tego brakuje. Był raczej nie doceniany. Nikt specjalny.
-M i a ł przyjść.- poprawiła mnie.- Ale uznał, że woli pójść gdzieś ze mną. No wiesz, kto by mi się oparł.
Wybuchłyśmy obie śmiechem. Moja przyjaciółka zerknęła na zegarek i powiedziała, że musi już iść. Dokończyłam śniadanie i też wyszłam z Wielkiej Sali. Zostało mi jeszcze trochę czasu. Chcąc uniknąć pisania wypracowania na transmutację włóczyłam się po zamku.
Trzynasta nadeszła szybko. Ruszyłam do gabinetu profesora Slughorna. Gdy weszłam do środka zauważyłam, że większość osób już siedziała przy stole.
-Witaj, moja droga. Siadaj.- przywitał mnie nauczyciel.
Usiadłam więc przy Tomie. Miejsce Avery'ego było faktycznie puste. Uśmiechnęłam się na wyobrażenie jego z moją przyjaciółką. Z tego nie mogło nic wyniknąć. Oni zupełnie do siebie nie pasowali.
-Jak się powodzi twojej mamie, Jane? Słyszałem, że ma szansę na fotel ministra. To byłoby cudowne, nie sądzisz?
-Tak, tak. Jednak myślę, że większe szanse ma Hector Fawley. Z resztą mama nie jest zbyt chętna na to stanowisko. Twierdzi, że to zbyt ważna funkcja na jej głowę.- od razu zauważyłam jak zapał Ślimaka opadł. Już od dawna wiedziałam, że zaprasza nas tu wyłącznie dla kontaktów z prawdziwymi szychami świata magii lub mając nadzieję, że to my nimi kiedyś zostaniemy. Lubiłam czasem studzić jego zapał, ale nie za bardzo. Nie mogłam ryzykować usunięcie mnie z Klubu.- Za to tata został mianowany kapitanem naszej reprezentacji w quidditcha.- Trochę goryczy, trochę cukru.
-To wspaniałe osiągnięcia! Też planujesz swoją przyszłość w kierunku sportu?
-Próbowałam kiedyś grać, ale to nie dla mnie. Myślę, że zajmę się łamaniem zaklęć u Gringotta.
Tak na prawdę nie miałam zielonego pojęcia co chcę robić po Hogwarcie. Uznałam, że ta praca po prostu jest dosyć prestiżowa i zadowoli wymagania Slughorna.
-No, proszę, u Gringotta. Dobry plan. Moi drodzy, planuję w święta urządzić małe przyjęcie. Wiem, że do grudnia jeszcze daleko, ale taki mnie dziś pomysł naszedł. Będziecie mogli zaprosić kogo chcecie.
Reszta spotkania minęła na dalszym wypytywaniu wszystkich o ich rodziców i przyszły zawód. Po pewnym czasie zaczęłam odliczać do końca. Nie przepadałam za byciem w Klubie Ślimaka, ale przychodziłam tu dla wyższych celów. To było opłacalne. Choć, mam wrażenie, że bardziej pomogło to profesorowi niż mi czy Tomowi. W końcu nauczyciel nas wypuścił. Spodziewałam się, że mój przyjaciel zostanie, pamiętałam jak wspominał, że ma sprawę do Slughorna. Jednak on wyszedł razem ze mną.
-Nie musiałeś przypadkiem czegoś załatwić?- spytałam gdy opuściliśmy już gabinet.
-Uznałem, że jeszcze nie czas. Nie jest mi, aż tak śpieszno. Muszę bardziej owinąć sobie w okół palca starego Ślimaka.
Przewróciłam oczami.
-Jesteś jego ulubionym uczniem.
-Może i tak, ale obawiam się, że to nie wystarczy.
~*~
Następnego dnia było Hogsmeade. Wstałam wcześnie pełna energii. Obudziłam Anisę. Gdy to zrobiłam w jej oczach czaiła się chęć mordu. Widocznie się nie wyspała. Po śniadaniu w Wielkiej Sali ruszyłyśmy do miasteczka. Filch jak zwykle sprawdzał czy nie wynosimy nic podejrzanego.
-To co idziemy na kremowe piwo?- spytała Anisa, gdy tylko pojawiłyśmy się w Hogsmeade.
-Jasne.- potaknęłam.
Trzy Miotły były jak zwykle pełne uczniów pomimo wczesnej pory, Barmanka latała od stolika do stolika. Z trudem znalazłyśmy puste miejsce. Usiadłyśmy przy oknie i zamówiłyśmy napoje.
-To opowiadaj. Jak randka z Averym?- spytałam z uśmiechem.
-Błagam cię. Chyba nigdy nie spotkałam takiego nudziarza.- przewróciła oczami. Dziś wyglądała jak zwykle czyli dosyć niedbale. Ona nazwy to "artystycznym nieładem". No cóż, nie można zaprzeczyć, że było w niej coś z artysty.
-Spodziewałam się tego.
Zaśmiałyśmy się w tym samym momencie, w którym do stoliku podleciały dwie szklanki piwa.
-Jak było u Slughorna?
-Jak zwykle. Co tam u twojej mamy, Jane? A tacie jak idzie w quidditcha?- zaczęłam przedrzeźniać nauczyciela, na co Anisa wybuchnęła śmiechem.
-Jak dobrze, że nie mam zbyt ważnych w Ministerstwie rodziców. Zanudziłabym się na tych spotkaniach.
-Wiesz, w święta ma być przyjęcie. Możemy zaprosić kogokolwiek, więc pomyślałam, że cię wezmę byś nie była sama. Ale jeśli nie chcesz...
-Dobra, dobra. Przyjdę. No ale chyba nie zaprzeczysz, że nie jest to najciekawsza rozrywka?
-Wolałabym czyścić testrale. Tylko, że czasem trzeba się poświęcić dla wyższych celów.- odparłam.
-Dla czegoś więcej. Zawsze tak mówisz. Wiesz chociaż czym jest to więcej? Czym jest ten cel? Do czego właściwie dążysz, Jane? Dlaczego znosisz Ślimaka? Po co ci wstęp do Działu Ksiąg Zakazanych? Dlaczego ciągle coś planujesz i jesteś nieobecna? C z y m jest to więcej, Jane? Znasz odpowiedź na to pytanie?
Pomimo, że właśnie piłam piwo zaschło mi w ustach. Zabrakło mi słów. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. To pytanie miało mnie dręczyć do samego końca.
________
Jejku, mam tyle pomysłów na akcje po Hogwarcie! Mam nadzieję, że nie zanudzę Was do tego czasu.
________
Jejku, mam tyle pomysłów na akcje po Hogwarcie! Mam nadzieję, że nie zanudzę Was do tego czasu.
Mnie nie nudzisz😁 wręcz przeciwnie czekam na wiecej😘
OdpowiedzUsuńŚwięta czas zacząć!
OdpowiedzUsuńPowoli już czuć świąteczną atmosferę, a w tym roku Stowarzyszenie Księcia Półkrwi bierze aktywny udział w jej tworzeniu!
Niniejszym, mamy zaszczyt zaprosić Was do udziału w naszym konkursie. :)
KLIK!
Pozdrawiamy
Zespół SKP
Przepraszam za dodanie informacji pod postem, ale nie widzę zakładki "spam"
Świetny rozdział ;) Dodałam się do obserwowanych ;)
OdpowiedzUsuńZ resztą sama zastanawiam się nad napisaniem opowiadania mieszając świat Pottera oraz Narnii.
Dziękuję bardzo! :) Przesyłam uśmiechy :)
UsuńPisz, pisz warto spróbować ;)
Niezły pomysł, nieźle napisane. Podoba mi się, ale robisz parę błędów w pisowni. W sumie nawet najlepsi je robią :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://wlasnawersjateczy.blogspot.com/
Dziękuje :)
UsuńCo do błędów w pisowni to postaram się dokładniej sprawdzać rozdziały pod tym względem :)
Nono Jane zaczyna przypomonać knującego, sprytnego Toma. Tylko takiego troche nieporadnego i z sumieniem xF
OdpowiedzUsuń