Szaleństwo
to niemożność przekazania swoich myśli.
Trochę
tak jakbyś znalazła się w obcym kraju-
widzisz
wszystko, pojmujesz, co się wokół ciebie dzieje,
ale
nie potrafisz się porozumieć i uzyskać znikąd pomocy,
bo
nie mówisz językiem tubylców.
-Paulo
Coelho
~*~
Pierwsza
myśl była zwyczajna, bezbronna. "Musi mieć dziennik i po
prostu go zgubił". Postanowiłam mu go oddać. To jego
własność, nie moja. A fakt, że znalazłam go w Dziale Ksiąg
Zakazanych... Przecież interesuje się czarną magią! To nic
nadzwyczajnego. Odwiedzał to miejsce miliony razy. Jednak gdy tak
przyglądałam się delikatnej, skórzanej okładce i wypukłym,
czarnym literom coś we mnie drgnęło. Jakby budził się we mnie
potwór. To samo uczucie mnie tu przywołało. To uczucie rzuciło mi
w ręce ten notatnik. Zapragnęłam otworzyć go. Ale przecież nie
mogę! To by było nieludzkie, to naruszenie jego prywatności. Tyle,
że coś we mnie krzyczało bym go otworzyła. I chociaż wiedziałam,
że nie powinnam to zrobiłam to.
Strony
były puste. Wszystkie. Ani jednego zapisku, ani słowa. Jakby dostał
go w prezencie i nigdy nie użył. Poczułam ulgę. Skoro nic nie
zapisał, to właściwie nie naruszyłam jego prywatności, prawda?
Zaczęłam wertować dziennik, ale żadne słowo się nie
pojawiało. Zamknęłam go i odłożyłam na stolik. Z wciąż
bijącym szybko z przejęcia sercem zaczęłam porządkować
wszystkie książki, które porozrzucałam. Nie mogłam przestać o
tym myśleć, ale... przecież to normalne, że ma dziennik, prawda?
Tylko czemu nie zapisany? Dlaczego zostawił go w kącie Działu
Ksiąg Zakazanych? Niby ukryty, ale jednak na widoku. Jakby Tom
chciał by ktoś go znalazł. Sięgam do kieszeni po płatek Capitis
Dolores. Od tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa. Nienawidzę
tych migren. Zanim włożyłam różowy płatek zaczęłam mu się
przyglądać. Dostałam go od Toma. Imię mojego przyjaciela huczało
mi w głowie jak najgorsze przekleństwo. Pod wpływem emocji
sięgnęłam po pióro z torby i otworzyłam dziennik na pierwszej
lepszej stronie. Napisałam szybko:
Jestem
Jane Carver.
Czarny
atrament zniknął z kartki tak szybko jak się pojawił. Serce
podskoczyło mi w klatce piersiowej.
Jane?
Jane Carver?
Litery
były pochyłe, jakby pisane pośpiesznie. Poznałam pismo mojego
przyjaciela. Chciałam pisać dalej, dowiedzieć się więcej, ale
fakt, że dziennik mnie poznaje był...och, przerażający. Zamknęłam
go i razem z piórem wrzuciłam do torby. Podnosząc ją zwaliłam
kilka książek, ale nie przejęłam się tym. Wyszłam w pośpiechu
ignorując zaskoczone spojrzenie bibliotekarki. Domyśliłam się, że
musiałam wyglądać jak inferius, Zaczęłam zbiegać po schodach w
kierunku lochów. Wpadłam do Pokoju Wspólnego i nie zważając na
zdziwione spojrzenia innych pognałam do dormitorium. Rzuciłam się
na swoje łóżko.
-Jane?
Co się stało?- Dopiero teraz zauważyłam, że naprzeciwko mnie
siedzi Anisa. Spojrzałam na nią. Jak zwykle miała całkowicie,
nieogarniętą fryzurę. Zaplotła sobie warkocz, ale wszędzie
wychodziły blond kosmyki. Miała na sobie szatę Slytherinu połataną
i pozszywaną w niektórych miejscach.
-Nic.
Nic takiego.
-Aha.
A teraz zastanówmy się czy jesteś na tyle naiwna czy na tyle
głupia, że myślisz, że ci uwierzę.
Przewracam
oczami. Z jakiegoś dziwnego powodu nie chce z nią rozmawiać o tym.
Czuję się z tym źle. Anisa nie ma przede mną sekretów. Jednak
postanawiam zachować sprawę dziennika dla siebie.
-Daj
spokój.
-Masz
na palcach atrament.
Faktycznie.
Czy ona zawsze musi wszystko tak drążyć i szukać poszlak
wszędzie? Schowałam szybko rękę do kieszeni.
-Pisałam
wypracowanie na transmutację.- kłamię. To zadziwiające jak łatwo
przychodzi mi kłamać. Patrzę w duże, jasne oczy mojej
przyjaciółki i nie mówię prawdy. Zwyczajnie, gładko.
Najnormalniej w świecie. Nie czuję się z tym źle. Nie odpowiada
mi to, ale ta umiejętność... może się przydać. To podłe, ale
taka jest prawda.
-Mhm.
- Widzę w jej oczach iskierki, które są jasnym przekazem: "Jeszcze
się dowiem o co chodzi". Jednak Anisa przybiera miły uśmiech
i szybko zmienia temat- Tom miał do ciebie sprawę. Chyba coś
pilnego. Jest teraz na błoniach. A i w sobotę jest mecz quidditcha
Slytherin kontra Ravenclaw, pójdziemy?
-Tak,
jasne. To ja... pójdę go poszukać. - Wstałam i już chciałam
zdjąć torbę z ramienia i zostawić przy łóżku, kiedy naszła
mnie myśl, że nie będzie to zbyt rozsądne. Ufam Anisie, ale
przecież... ona też mi ufa, a ja nie mam problemów z okłamywaniem
jej. Biorę więc torbę ze sobą i wychodzę z dormitorium.
Na
błoniach wiatr wkrada mi się we włosy i szczypie w policzki.
Prawie wszystkie liście już spadły, a ziemia jest mokra od
częstego deszczu. Zaczynam żałować, że nie ubrałam szala. Idę
po miękkiej trawie i chociaż nikt mi nie powiedział gdzie jest Tom
to dobrze wiem gdzie go szukać. Kieruję się nad jezioro. Też
uwielbiam tam siedzieć. Kiedyś spytałam się go dlaczego akurat to
miejsce, a on odpowiedział, że jest tu najmniej ludzi. Jednak oboje
wiedzieliśmy, że to nieprawda. To miejsce po prostu miało w
sobie coś.
Dostrzegam
go dosyć szybko. Czarne włosy sterczą mu na wszystkie strony,
niespokojne. Ma na sobie szaty Slytherinu. Zauważam, że są
rozdarte na plecach. Siedzi zaraz przy brzegu. Zaczyna dokuczać mi
ból głowy. Znowu. Sięgam po różowy płatek i podchodzę do
przyjaciela. Siadam obok i patrzę tam gdzie on. Przed siebie.
-Horyzont.-
szepce.
-Horyzont.-
odpowiadam.
To
takie trochę nasze hasło. Horyzont oznacza coś co chcemy osiągnąć,
coś dalekiego, ale możliwego do zdobycia, oznacza przyszłość i
marzenia, plany i cele. Horyzont jest czymś nieskończonym i
pięknym. Już dawno temu, gdy Tom opowiadał mi o Śmierciożercach,
o czarnej magii, doszliśmy do wniosku, że to jego horyzont. Nasz
horyzont. Mój i jego.
Kładę
rękę na wilgotnym piasku niedaleko jego dłoni. Nagle chce by mnie
dotknął. Chcę poczuć ciepło jego dłoni. Chcę tego. Coś jakby
gryzie moje wnętrzności. Jak gdyby jakiś potwór się ze mnie
wyrywał. To jakieś chore uczucie, więc szybko odsuwam rękę.
-Wiesz...-
zaczyna, nadal szepcąc- Jest szósty rok. Zanim...-jąka się- zanim
się obejrzymy będzie siódmy. Potem OWUTEMY. Ko...koniec Hogwartu.
Wtedy będzie czas- bierze głęboki oddech- by dosięgnąć
horyzontu. Potrzebuję cię. Tylko tobie ufam i wiem, że będziesz
perłą wśród Śmierciożerców. - Patrzę na niego zdziwiona tym
wyznaniem, ale on to ignoruje- Bym mógł wcielić plany w życie,
będziesz musiała się dużo nauczyć. Rzeczy, których nie uczą w
Hogwarcie. To nie będzie łatwe. Chcę, cię nauczyć legilimencji.
Legilimencja.
Kojarzę tą nazwę. Nie z lekcji. Nie mam pojęcia kiedy ją
usłyszałam, ale jednego jestem pewna. Jest to dziedzina czarnej
magii.
-
Czasem... czasem będzie trzeba zdobyć bardzo ważne informacje. Od
ludzi nie będących po naszej stronie. Wykraść je z ich umysłów.
Będziesz mogła to robić dzięki umiejętności legilimencji. Chcę
cię uczyć. Muszę cię uczyć. Trzy razy w tygodniu. W Pokoju
Życzeń na siódmym piętrze naprzeciwko gobelinu Barnabasza Bzika.
Spotkajmy się tam w sobotę po meczu.
Już
chcę coś odpowiedzieć, zapytać na czym to będzie polegać, skąd
ten pośpiech, dlaczego akurat ja, czy jest jeszcze ktoś, a przede
wszystkim zapytać o dziennik. Ale Tom wstaje, otrzepuje spodnie z
piasku, dotyka mojego ramienia i odchodzi. Kieruje się do zamku, a
ja pomimo dotkliwego chłodu pozostaje na miejscu. Czuję, że to nie
czas by pobiec i się o wszystko dopytać. Natomiast wyjmuję
niezapisany dziennik. Delikatnie dotykam jego kartek, jakby miały
się rozlecieć. Mam ochotę coś w nim napisać, odkryć jego
sekret, ale tego nie robię. Nagłe bicie serca i cichy głosik w
mojej głowie odwodzi mnie od tego. Nie ufam tej książeczce.
Ciekawość drażni się ze mną. Jednak postanawiam być silna i
póki co zapomnieć o tym znalezisku. O tomiku, w którym
niewątpliwie jest część mojego przyjaciela chociaż nie wiem
jakim cudem.
To
jakieś szaleństwo. To wszystko jest szalone. JA jestem szalona. Co
noc nie śpię i wpatruję się w puste kartki. Powstrzymuję chęć
pisania. To wywołuje we mnie same sprzeczne odczucia. Chcę, ale nie
chcę. Mogę, ale nie mogę. Jestem normalna, ale zwariowana. Nic nie
trzyma się kupy. NIC. Pragnę, całym sercem pragnę napisać w
dzienniku. Jakby potwór, który pojawił się wtedy przy jeziorze
znowu odżył. Źle mi z tym. Schowałam tomik głęboko w kufrze pod
skarpetkami, koszulkami, książkami i całą masą innych rzeczy. I
póki co wierzę, że to wystarczy by mnie powstrzymać.
____________
Tak,
wiem, że krótko, ale podoba mi się ten rozdział. Rozpoczyna kilka
ciekawych wątków :)