" If everyone cared and nobody cried
If everyone loved and nobady lied
If everyone shared and swallowed their pride
Then we'd see the day when nobody died"
If everyone loved and nobady lied
If everyone shared and swallowed their pride
Then we'd see the day when nobody died"
-Nickelback, If everyone cared
~*~
Wielka Sala była pełna uczniów. Mimo wszystko było ich mniej niż w zeszłym roku. Brakowało Hagrida, który został wyrzucony w rok temu. Tak naprawdę to ja zaproponowałam Tomowi by obwinił tego przygłupa o otworzenie Komnaty Tajemnic. Nie było również Marty, tej szlamy, którą zabiło spojrzenie Bazyliszka. Do Hogwartu na ten rok nie wróciło też kilku innych uczniów. Bali się powrotu. Nie ma trzech szlam z Gryffindoru- Alissy, Bethy, Mirreny. Nie dojrzałam też Erniego z Hufflepuffu i Missy z Ravenclawu. Ze Slytherinu nikogo nie brakowało. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam do swojego stołu.
-Hej, Tom- rzuciłam przysiadając się do przyjaciela- Nieźle się porobiło, co? Sporo osób nie wróciło na ten rok. Boją się. - Upiłam łyk soku dyniowego.
-Aha- mruknął- i dobrze. Parę szlam mniej. Jane, ile razy mam cię prosić być mówiła do mnie...
-Nie- przerwałam mu- Nie będę do ciebie mówić per Voldemort. Czy ty mówisz do mnie Jae Varcen?
-Jae Varcen?- spytał zdziwiony.
-Anagram mojego imienia. To samo co Lord Voldemort. Tom, dla mnie zawsze będziesz po prostu Tomem. Anagramem mogą zwracać się do ciebie twoi śmierciożercy, nie ja.
Tak. Uważałam się za kogoś ważniejszego niż jego poplecznicy.
Mój przyjaciel przewrócił oczami.
-Jak już o tym mowa widziałaś Rookwooda? Mam do niego sprawę.
-Och, Rookwood dostał szlaban.
-Co?- nagle oderwał wzrok od swojego tosta.- Dopiero zaczął się pierwszy dzień!
-No tak. Jak tutaj szedł to zaczepił Katie z Gryffindoru, ale ta uznała, że nie będzie mówił, że ma "brudną krew". Zaczęli się pojedynkować, ale wpadł Dippet. Katie wylądowała w Skrzydle Szpitalnym, a Rookwood dostał szlaban. Ja akurat tamtędy przechodziłam.
-Ale szlaban w czasie lekcji? Od kiedy?
-Ach, nie. Teraz sprząta korytasz. Szlaban odrabia wieczorem.
-Ech, kiedyś cały semestr spędzi na robieniu kar.- znów przewrócił oczami.
Zaśmiałam się krótko.
-Co dziś mamy?- spytałam po chwili.
-Obronę przed czarną magią, dwie godziny eliksirów, a potem wróżbiarstwo.
-Bleh, wróżbiarstwo. Wytężcie swoje wewnętrzne oooooko! Skuuupcie się!- zaczęłam naśladować profesor Kasandrę Trelawney.
~*~
Na obronie przed czarną magią profesor chciał nas zapoznać z Zaklęciami Niewybaczalnymi. Jak zwykle na tej lekcji widziałam uśmiech na twarzy Toma. Znał te zaklęcia i to bardzo dobrze. Z resztą ja też. Jednak oboje nie zdawaliśmy sobie sprawy jak często zostaną one wypowiedziane. Chyba nikt się tego nie spodziewał. Klątwy Cruciatus, Imperius czy o zgrozo... Avada Kedavra miały lecieć na prawo i lewo. Miały nadejść ciemne i groźne czasy. Ale teraz razem z Tomem wychodziliśmy z sali po lekcji eliksirów. Przygotowywaliśmy lek na czyraki, który skończył się nowej pielęgniarce Pani Pomfrey. Rozmawiając ruszyliśmy do komnaty do wróżbiarstwa.
Jak zwykle było tam duszno i gorąco. Od różnych zapachów roztaczających się w sali można by zemdleć. Usiadłam przy jednym ze stolików pokrytych niebieskimi obrusami. Wszystkie okna były zasłonięte, a w komnacie panował przyjemny półmrok. Obok mnie usiadł Tom, a po drugiej stronie Anisa- moja koleżanka i jedna z grona śmierciożerców. Na stoliku stała duża kryształowa kula. W środku niej była gęsta, biała mgła. W momencie w którym położyłam głowę na stoliku pojawiła się profesor Trelawney.
-Witajcie. Dziś poznacie skomplikowaną i trudną sztukę jaką jest przewidywanie przyszłości dzięki szklanym kulom. By coś zobaczyć musicie się bardzo skupić i wytężyć swoje wewnętrzne oko oraz poświęcić temu wiele czasu. Notujcie wszystko co zobaczycie.
Podniosłam wzrok na spoczywającą przede mną kulę.
-Biała, biała, biała mgła...-skomentowałam- chwila...czy mgła robi się bardziej mleczna niż biała? Och, nie, tylko mi się przewidziało- mruknęłam, a Tom i Anisa parsknęli śmiechem. Moja koleżanka położyła głowę na blacie.
-Obudźcie mnie, jak to się skończy.- szepnęła i zamknęła oczy.
Oparłam głowę na dłoniach.
-Mam pomysł- uśmiechnęłam się chytrze. Mój przyjaciel spojrzał na mnie pytająco. Wyjęłam różdżkę i skierowałam w mglistą kulę przede mną.- Reducto- szepnęłam.
Nagle szklana kula zaczęła pękać, a opary wewnątrz niej zniknęły. Odłamki szkła zaczęły spadać na ziemię pod nogi profesorki.
-CREVER!- huknęła Kasandra Trelawney- Wyjdźcie wszyscy, koniec lekcji- spojrzała na mnie gniewnie- Crever ty zostajesz i sprzątasz. BEZ MAGII!
-Szkło bez magii?- jęknęłam zniechęcona wizją poranionych rąk.
-Dokładnie. Najwyżej pójdziesz do Pani Pomfrey.
Marudząc zaczęłam sprzątać. Komnata już opustoszała. Zostałam tylko ja i profesorka. Dziesięć zranień i dwadzieścia minut później poszłam do Trelawney spytać czy mogę już iść. Kobieta miała ręce oparte o blat swojego biurka, spuszczoną głowę.
-Pani profesor, skończyłam. Pani profesor...
Trelawney spojrzała na mnie. Miała dziwnie puste oczy.
-STRZEŻ SIĘ PRAWDZIWEGO WĘŻA. CZARNE JEST JEGO SERCE NIE ZDOLNE DO MIŁOŚCI. STANĄĆ NA ROZSTAJU DRÓG CI PRZYJDZIE. DECYZJĘ PODJĄĆ TRUDNĄ. POPEŁNISZ W SWYM ŻYCIU BŁĘDÓW WIELE. KONIEC ICH NADEJDZIE Z NARODZINAMI LIPCOWEGO CHŁOPCA. SERCE TWE NIE ZACZERNIEJE,
Patrzyłam na nią przerażona. Profesorka zamrugała i spojrzała na mnie żywszym wzrokiem.
-Och, skończyłaś już. Możesz iść. I zajrzyj do Pani Pomfrey by opatrzyła twoje dłonie. Nie rób tego więcej.
-Eeeeeee- za jąkałam się zdziwiona- d-dobrze.
Szybko wzięłam podręczniki i wyszłam. Rozcięcia piekły mnie potwornie, ale zamiast do Skrzydła Szpitalnego poszłam do lochów. Gdy weszłam do Pokoju Wspólnego Slytherinu zalanego zielonym światłem od razu zauważyłam Toma. Pochylał się nad pergaminem i podręcznikami. Musiałam mu o wszystkim opowiedzieć.
-Dziwne...Bardzo dziwne...- stwierdził, gdy skończyłam mówić- Nie przejmuj się tą wariatką.- uśmiechnął się.
Hej!! Na samym początku wręcz błagam o zmianę koloru tła lub czcionki, bo daje po oczach! Aż odechciewa się czytać. Po drugie, postaraj się ograniczyć powtórzenia "...Mimo wszystko było ich mniej niż w zeszłym roku. ...który został wyrzucony w zeszłym roku" jest wiele takich wyrazów.
OdpowiedzUsuńJeśli pozamieniasz niektóre słowa, mogę zagwarantować, że tekst będzie lepiej wyglądał! Rozdział może być, choć nie zachęca mnie do dalszego zagłębiania się w lekturę.
Pozdrawiam Jenny !
http://as-long-as-the-war-do-us-part.blogspot.com/
Co do szablonu to jak już pisałam w zakładce "Inne" jest on tylko przejściowy. Niedługo będzie nowy, który zamówiłam :)
UsuńPostaram się zwracać większą uwagę na powtórzenia, dzięki! :)
Szkoda, że cię nie zachęciło, jednak mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)
Dlaczego ja tego wczesniej nie skomentiwałam? Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc. Ale podobało mi się. Co prawda wydawało mi się trochę zerżnięte z HP, ale coź
OdpowiedzUsuńPozdrawiam